KRÓLOWA LALEK

Krolowa Lalek

i

zaczarowane buciki.

Występują:

Królowa

Król

Doradcy

Joasia

Krom

Hrabina

Tadzik

Hieny

Motyle

  oraz

TKILNW

Akt I

Scena I

Osoby:

Anałsier, Publiczność

Miejsce:

Scena w teatrze

salon, w pałacu/zamku

rokoko i eklektyka, ale bez przepychu

złote kandelabry, obrazy, regały z woluminami

Czas:

Łódź 2003 – Poznań 2007 – Kielce 201 3 – Kalisz 2014

Akcja:

Anałsier:

Witam.

Jak państwo zauważyli, odegrano trzeci raz sygnał dzwonka?[1]

Konkluzją, ja się pojawiam z zamiarem wygłoszenia następujących słów:

Teraz przed państwem!

Sztuka, Bożydara Różyckiego:

Królowa Lalek i zaczarowane buciki.

Azaliż.

Występują, z pozycji siły:

Królowa Lalek – Lalka z poliestru,

bohaterowie po kolei wychodzą, jak na pokazie mody, prezentują się,

ale w półmroku cała sytuacja, więc prawie ich nie widać

wychodzą i wracają/znikają

Król Knur – Świnia Pancerna rodu ze wsi,

Ochrona króla – Hieny: Borys i Jelcyn,

Gwardia królowej – Wielkie Czarne Motyle

– transformują,

do motyli

Proszę okazać.

przemieniają się z Gwardzistów w Motyle i na odwrót

do publiki

Proszę patrzeć.

Dość, następny!

Doradcy króla – Szczury: Maniek, Maniuś i Marian,

Hrabina Kat – Lalka z propylenu,

Służka królowej Joasia – Kotka domowa,

Szewc Tadzik – Dzik z Puszczy,

Złodziej Krom – Lis z konopi,

Oraz

ostrożnie sączy z ust, przez szczelinę między zębami, sycząc trwożnie

TKILNW – Czarny Jamnik, jako Ten, Którego Imienia Lepiej Nie Wymawiać.

Anałsier daley

Zanim najpierw-to,

Jaszcze raczyć się Państwo

Mogą

Ciekawostką ową

A

Muzą.

Epilog I

Preludium

Osoby:

Atounsierr

Miejsce:

jest scena

Czas:

po za sztuką

Akcja:

Typ gada na scenie, sam jest

Atounsierr:

„Życie – to wojna i przystanek chwilowy w podroży.” Marek Aureliusz

Oto jest scena, drewniana,

Dość duża, w teatrze.

Ja jestem tu, gdzie mnie widzicie,

Nie jestem widzem,

Nie jestem aktorem,

Ja jestem tej bajki narratorem.

Opowiem wam historię.

Nim jednak zwieszczę,

To jeszcze w teatrze

Ja się u-mieszczę,

A-utor dramatu.

A tu!

A’ktr’yna…

Swój pysk wygina,

Forma manekina.

Laleczka.

Cudna, jedyna.

„Człowiek jest z natury zwierzęciem politycznym.” Arystoteles

Epilog II

Jak wczorej

Osoby:

Autor, Czarny Jamnik, Królowa, Joasia, Gwardia Królowej

Miejsce:

scena, nie ma żadnych rekwizytów, co najwyżej krzyżyki osobowe na deskach

Czas:

po za sztuką

Akcja:

wokół latają czarne Motyle. Autor trzyma czarnego jamnika na smyczy

pies nie szczeka, stoi z panem, daleko w tyle

Królowa:

Czy już wyczyszczono basen? Mam ochotę popływać, jest tak gorąco!

Joasia:

Oczywiście, proszę pani.

Królowa:

Dobrze, przynieś pocztę, telefon i ręczniki. Będę przy basenie.

Joasia:

Tak jest, jaśnie pani.

wyszła

Królowa:

A ja poszukam sobie rozrywki. Co by tu..?

podeszła do okna

Epilog III

motto na dziś

Osoby:

Atounsierr, Królowa

Miejsce:

scena zamienia się w pokój w akademiku

Czas:

po za sztuką

Akcja:

wszyscy, za wyjątkiem AtounSierra i Królowej, wychodzą.

Atounsier:

Stop. Przerwać przedstawienie[2].

scena pustoszeje, Królowa Lalek została sama,

Autor podchodzi do niej

Lalka Pamiętasz?

Wszystko zaczęło się całkiem (normalnie?). Dużo by tego. Raz, jak lato było…

Słońce wpadało do pokoju już tylko z nieba. Samo schowało się z drugiej strony. Na jednym z łóżek siedziałem ja. Łóżek było trzy, ja sam byłem w sam. Okno otwarte. Plecy o kaloryfer… A może to było zimą? Nie. Na pewno między wiosną a latem… koc między. W ręku długopis i praca nad „spisanymi po murach” – początki. Nie wiem, gdzie wszyscy byli, ale korzystałem z okazji spokoju.

„Puk! Puk!”

Zamknięte. Podbiegłem do drzwi. Klamka.

– Już! Otwarte.

            „Tamten czas, to zupełnie dawno. Nie sądziłem. Nie przypuszczałem nawet”

Gówniarzem będąc wpuściłem Cię do środka. Szalałem? Szalałem infantylizując coś tam. A między nami pokój. Łagodność i dobry duch, zrozumienie. W moim pokoju. Niewiele rozmawialiśmy.

– Czy, nie przeszkadzam?

– Wejdź, chcesz herbaty.

Z deską kreślarską i stosem kalek. Po prawej stronie od okna mojego – usiadłaś. Pepegi, spodenki cz’czwarte w kratę. Bluzeczka, jakaś obcisła i TY: oczy twoje, usta. Ręka po herbatę.

            Znowu na swój meczet wszedłem. Koc za plecy. Pochylona nad robotą. Cicho. Ruszyło pisanie kreślenia śladem, lecz w ciszy; lecz w zamyśleniu.

Przychodziłaś do mnie, pamiętasz? Nic o sobie nie wiedzieliśmy. Czułem ciepło, bezpieczeństwo. Aż któregoś dnia zaczęłaś drapać. ‘s na końcu

Puk puk było po obiedzie. Projekt rach ciach ciach opowiedziany. Konsultacje chwilkę. Praca. Ja wyraz. W Y R A Z. Kreślisz, piszę. I herbata popijana. To jest chyba szczęście, raczej…

Lalka suhaj.

Mam świetny pomysł. Nie tylko podaruję Ci tę bajkę. Lecz kreować ze mną. Nie chcę by działo się to, tylko w mojej głowie. Machinalnie przed Tobą odtwarzane. Choć zdaję sobie sprawę, że teatralności w teatrze się nie uniknie.

Pomyśl o tym, jak o zabawie w Boga. Na jednej prostej zasadzie: to jest mój świat. Ja jestem tu Panem. A Tobie w udziale przypada Wolna Wola, Miłość i Moc Kreacji. Na zachód słońca nie będziesz mieć wpływu. No chyba, że się uprzesz. Lepiej będzie, jak ja będę go stwarzał. I wiedząc wszystko, jedynie twe Myśli będą dla mnie tajemnicą.

Ja znikam. Ty Królowo dalej tu pozostań. Pamiętaj Wolna Wola, to kreowanie rzeczywistości myślą.

Scena II

Osoby:

Królowa, Gwardia królowej, Czarny Jamnik

Miejsce:

ogród różany

słonecznie, nawet bardzo

Czas:

11 przed południem

Akcja:

Królowa spaceruje po ogrodzie, z Jamnikiem na diamentowej smyczy

wokół latają czarne Motyle

ubrana w czarną suknie, i rękawiczki, trzyma czarną parasoleczkę, krótką, szpiczastą, chroniącą przed słońcem

Królowa w kruczych włosach ma wpięty mały diamentowy diadem

Królowa:

do siebie, mówiąc głośno

Oh! Przede mną kolejny beznadziejny dzień.

Chyba zanudzę się na śmierć.

zwracając się do psa

No mój mały pieseczku.

Co ta twoja, biedna pancia ma począć?

No, chodź do mnie… chodź na rączki.

Jamnik wskakuje, nie okazuj najmniejszego śladu radości

Królowa pieszcząc, trzyma pieska, jak małe dziecko

Oj, joj, joj! A, kuci kuci kuci.

A kto ma takie białe łapeczki?

Kto, kto, kuci ku?

A, kto jest, taki czarnuli, no, kto?

jeszcze chwilka milusiowania

No, już dość tego! Złaź.

zrzuca psa

Idź, pobiegaj sobie. Pobaw się.

Idź!

odpina smycz; Jamnik znika w głębi lasu

Królowa zabiera się za pracę nad różami, przegląda je, obcina jedną tak ją zostawiamy

Scena III

Osoby:

Krom

Miejsce:

Scena I

Czas:

11 przed południem

Akcja:

… Krom okrada salon – kończy ładować ostatnie rzeczy do worka

Krom:

podśpiewuje sobie w trakcie „sprzątania”

Życie to tylko dziś.

Jutro może nie nadejść.

Wczoraj nie liczy się.

Życiu dziś tylko pozostaje..                                                             

Scena IV

Osoby:

Krom, Joasia

Miejsce:

Scena I

Czas:

11 przed południem

Akcja:

Skrzypią deski podłogowe, słychać kroki zza drzwi, ktoś idzie

Krom musi wiać, ale najpierw się chowa za firanami, czy też kurtynami okiennic z widokiem na ogrody

idzie Joasia, ma list dla Królowej, pojawiwszy się w scenie III przez drzwi wchodzi do salonu (scena I)

przechodzi do niego w kierunku ogrodu

Krom wymyka się przez okno do ogrodu, zostawiając worek z łupem,

Scena V

Osoby:

Królowa, Jamnik, Motyle

Miejsce:

ogród różany

Czas:

11, coś

Akcja:

Królowa bawi się z czarnym jamnikiem, wokół łatają czarne motyle i rosną czarne róże

Królowa mówi do niego pieszczotliwie, jamnik ucieka, na co za nim krzyczy, karze i przegania

Królowa:

Tu się jakieś zło wydziewa!

Większe jakieś, jeszcze…

Intuicja podpowiada mi, że…

przerywa rozmyślania i skupienia i wraca do zabawy z psem

Mój mały pieszczoszku,

Kto jest pańci pupilkiem?

No, chodź do mnie

Jamnik prychodzi i merda ogonem

A ty, słodziku!

A, Ty łobuzie!

Mój dziubasek.

Mój rozrabiaczek.

Jamnik wywala się na plecy, pani drapie go za uchem

Jamnik warczy i ucieka, nastrosza sierść i już go nie ma

Do mnie.

Do mnie.

Do nogi.

Gdzie uciekasz, chodź tu!

Jamnik odwraca się, zatrzymuje, znów warczy i ostatecznie znika

O, Ty niedobry!

Pani jest przykro.

Pańcia teraz płacze.

Odejdź stąd, jesteś niedobry…

Nie lubię Cię!

Scena VI

Osoby:

Krom, Joasia, Motyle

Miejsce:

ogród, przy basenie

Czas:

12 w południe.

Akcja:

ze zamku wychodzi maleńka Joasia, z ogromnych szklanych drzwi na patio z basenem, która na złotej tacy niesie czarną kopertę i, list

Joasia:

 spostrzega, że na kaflach przy basenie leżą niezrznięte białe ręczniki

Oh! No tak, pora kąpieli.

odkłada na bok tacę, i składa ręczniki

Prędziutko muszę się z nimi uwinąć.

zaczyna się za nie brać

Pani w kąpielach zawsze zostawiają wszystko byle popadnie.

I założę się, że chodzi cała w negliżach.

Joasia jest zajęta sobą i swoimi myślami

Codziennie to samo…

także nie widzi, jak ktoś pomyka wzdłuż tylnej elewacji

tymczasem Krom podczas ucieczki ze zamku

wpada na służącą, której nie spostrzega przed sobą, gapiąc się po bokach, a idąc prosto na nią

Krom wyszedł tymi drzwiami, co Joasia

Joasia kończy z ręcznikami, i odwraca się po kopertę, gdy Krom wpada na nią

Joasia:

Auu!

koperta spada z tacy, Joasia upada na ziemię

Krom:

co chwila mówi, „Co?”

Co?

Krom upada na służkę

Aa!

oboje leżą, list gdzieś obok też

Joasia:

Ałła!! Co Pan? Co Pan?

Krom szybko podnosi się z Joasi

                                                                           Krom:                          

Cholera, jak panienka lezie?! Co?

Joasia:

ciągle na ziemi, nie wie, co się stało, rozgląda się, przygląda się lisowi, nie poznaje go,

mówi niepewna, zdziwiona, lekko w szoku

Proszę pomóc mi wstać.

Krom:

Która godzina?

Joasia:

oburzona

Niechże poda mi Pan rękę!

Krom:

otrzepując się z kurzu

Co? Która?

Joasia:

krzycząc

Dwunasta!

wokół zaczyna roić się od Motyli

Krom chwyta dziewczynę za rękę, ta dostrzega Motyle, na co:

O, widać Królowa idzie…

Krom:

przysuhując

Co? E, e dwunasta? Na mnie czas.

wypuszcza z rąk Joasię

Narta!                                                                                                                

ta znów upada na pupę

Joasia:

Ałła.

Krom ucieka… znika gdzieś

A to drań!

Scena VII

Osoby:

Krom, Królowa, Joasia, Motyle

Miejsce:

ogród, przy basenie

Czas:

12 w południe, chwila po

Akcja:

Motyle fruwają jak popadnie

Królowa:

wchodzi w sukni ze sceny I, bez Jamnika, ale za to ma ciętą białą róże

spostrzega służącą na ziemi, zatrzymuje się

Co ty tak leżysz? Wstań natychmiast, Joasiu!

Joasia:

A, eee?

Królowa:

Nie marudź.

Już, już prędziutko!

                                                                          Joasia:

wstając

A, bo…

Królowa:

przerywając

Nie marudź!

Joasia:

podnosi się z ziemi list, potem kopertę i tacę,

otrzepuje sobie sukienkę

daje Królowej list

Jaśnie Pani, List.

Ee,

Proszę, niech łaskawa Pani nie będzie zła.

Królowa:

niezważając uwagi

O co chodzi?

bawiąc się motylem siedzącym na palcu

Joasia:

Bo pieczęć pęknięta. To moja wina, proszę Pani dobrotliwej.

Królowa:

Dobrze tam, nudzisz, wybaczam, znaj Łaskę i Dobroć Pani.

List, od kogo?

Od kogo ten list?!

Joasia:

List proszę Pani, od Hrabiny Kat.

Królowa:

żywo, błysk w oku

Daj mi ten list szybko! Głupia, czegoś od razu nic nie mówiła?!

Joasia:

wręczając kopertę Królowej

Najmocniej przepraszam…

Nie wiedziałam…

Królowa:

jednym rzutem oka na kopertę

Co ona taka okurzona?

Joasia:

skonsternowana

A no, bo…

Królowa:

Tak, tak, wiem, idź już!

Joasia uchodzi szybciutko razem z tacą w kierunku zamku, a co z ręcznikami?

otworzyła lak, wzięła list z kopert (czerwone karty)

zaczęła uważnie czytać

Jest …

Od H’ra-biny Kat,

Ka-tóra o’znaj-mia,

że przy’by-wa

Jak naj’w’cześ-nie’j

Się da,

Już gna

stęsknio-ona

z pra ognia ona

Due_Kat[3].

uśmiecha się

Chłopcy, zdaję się, że to koniec nudy i początek terryfai-y de la fun[4]!

na co klasnęła trzy razy w dłonie,

do siebie

Hah, się na’thrudziła…

i przybiegła Joasia

 Joasia:

gotowa zrobić wszystko

Tak, wasze miłości?

Królowa:

Gotuj Sowią Wieżę. Goście najżdżają.

Scena VIII

Osoby:

Krom, Król, Doradcy

Królowa, Hrabina

Miejsce:

przed wejściem do pałacu

Czas:

następny dzień, z rana,

między 6:38, a 7:14,

skoro ptaki pierwsze jeszcze kwilą

Akcja:

Krom czai się w krzakach, przyszedł po łup

w drzwiach stoi Król Knur na sterydach, łysy cały dopakowany,

chodzi w zbroi, opancerzony, świnia pancerna, jego masywność

Król:

Witam was, moi zacni panowie!

Cieszę się, że tak śpieszno przybywacie!

i wita doradców, którzy przybyli na naradę wojenną

Zrazu wchodźmy do środka, zimno, to się rozgrzejemy, napijemy, zjemy.

Do sali tronowej!

Tam będziemy ważyć.

Doradcy:

tylko łypią na króla swoimi czerwonymi szczurzymi ślepiami

Pi pi, pipi.

Wszyscy wchodzą do środka

Krom czai się dalej, bo tuż za rogiem jedzie ktoś na koniu, okazuje się to być Hrabina

która podjeżdża konno pod portal drzwi wejściowych, zeskakuje ze koń i staje prężnie

wychodzi sędziwy lokaj i wita Hrabinę, robi to bez słów, ale z głęboką powagą i namaszczeniem

doskonale zna się na fachu, jest lekko przez to już pochylony, w latach jak i garbie

kłaniając się pani nisko, od razu widzi, kim jest i przywołuje Joasie, jednym klaśnięciem w dłoń

drugi raz i przylatuje dwóch koniuszy

wychodzi Joasia, kłania się Hrabinę, idzie do środka (po Królową)

Majordomus gestem każe koniuszym zabrać konia Hrabiny i pomóc Jej – w czymkolwiek zechce wszystko bez słów

Koniuszy pochyleni nisko przez cały czas, nie spojrzą w oczy Hrabiny ani nikogo innego

wszystko w ciszy naturalnych dźwięków zatopione

Krom wciąż przyczajony

przychodzi Królowa i wita się z Hrabiną, bardzo wylewnie, gorsząc obecnych

Coś ze sobą pocichł na ucho szepcąc

Królowa i Hrabina odchodzą sobie na bok, trochę od wejścia i zgiełku

(tam się jeszcze moment dzieje i wszyscy znikają z tła)

Lale nachylają się ku sobie, by tajemniczo po plotkować

Krom:

cichaczem do siebie

Jest wojna?

Królowa:

syczy do Kroma, nikt inny nie słyszy, nawet Krom nie wierzy, że usłyszał?

O której się w domu nie_mó_wi!

naprzód do Hrabiny

Oni myślom, że jestem prawdziwa!

Hrabina:

Jesteś prawdziwa!

sekunda konsternacji i zdziwienie

Jak prawdziwa?

Królowa:

No, że mogę mieć dzieci.

Hrabina:

Przecież nie możesz.

Królowa:

Wiem, ale oni nie wiedzą.

Się uparli, dali mi tytuł, dziecka chcą!

Hrabina:

Tytuł, jaki tytuł?

Królowa:

Tytuł:

KRÓLOWA MATKA.

Hrabina:

Królowa matka?

Królowa lalek.

odpowiada

Jakich matek!?

Królowa:

Królowa matka!

chwila ciszy i zamyślenia, Hrabina nie domyśla się, o co chodzi Królowej

zresztą, kto się domyśla, ten się domyśla

Królowa wścieka się na Hrabinę, ale nie chce robić scen

Hrabina:

Jaka matka?                                   

Królowa pokazuje na brzuch, otacza dłońmi, jakby brzuch w ciąży

Hrabina nie ogarnia

Królowa:

podirytowana w duchu, a zewnątrz uśmiech

Taa… luzacko.

Hrabina, jest za młoda na takie ważniackie teksty, patrzy i myśli „ale suabe”

Przejęłam ten tytuł po jego matce.

Hrabina:

sama do siebie

Nie wierzę!?

Królowa:

Durna kwoka, trzymała ich krotko!

Dlatego stara polubiła mnie.

Ze mną się nie da wygrać. A ja grałam to, co ona.

Intrygantka, hochsztaplerka, czarownica!

Myślała, że będę za nią dalej ciągnęła te schedę i dam jej następcę cwanego w miarę, bo jej syn to gamoń, sam nic nie zrobi. Za ryj daje się wieść szczuro-szumowinom.

Ale ja się z nim tak układałam intercyzą powstałą, żeby tego nie było.

Niedoczekanie!

Hrabina:

Czyli, tu, nie ma dziecka?

dedukuje nad myślą z przeszłości

Myślałam, że powiła, chciałam to coś zobaczyć

Pogratulować, prezenty mam!

Chociaż w sumie, coś mi się nie kalkulowało, Ty i dziecko? Jak?

Po to przyjechałam.

pauza

Suhaj, to my możemy mieć dzieci?

Królowa:

Durna, wszystko ci się pomieszało.

Widzę, że nie obejdzie się bez przyjemnej kąpieli, gdzie na relaksie, zdradzę nam tajemnice, wytłumaczę zawiłości; z pianą, w kąpieli z bąbelkami.

Chodź.

przez cały czas Krom cicho mówi sam do siebie wciąż wszystko komentując: „co, i co”?

Jak załatwić króla, lub dać mu dziecko?!        

jak już się robi czysto

lale wychodzą

idzie, po lup

Scena IX

Osoby:

Krom, Królowa, Hrabina,

Joasia i pomocne jej chłopaki 4+2

Gwardziści, Drzwi

Miejsce:

komnaty królowej

Czas:

przed 10:00

Akcja:

najsamprzód w komnacie jest pusto

jest tu bardzo wielkie łoże z baldachimem.

w pokoju stoi toaletka.

komnatę rozświetla tysiąc świec

wtem wpada Krom lekko zdyszany

Drzwi otwierają się z wielkim hukiem i szybko zamykają się z równie wielkim trzaskiem

Gwardziści stoją przed drzwiami, przed wejściem do komnaty, na zewnątrz, widać ich

jak kto się przez drzwi kręci

Drzwi:

uderzając o siebie wzajemnie

Trzask!!

Krom zatrzymuje się na środku i stojąc tam, rozgląda się po pokoju, uspokaja oddech, nie mogąc jednocześnie nadziwić oczu; gęba mu do ziemi opada, gały wybałuszają, i tak chwilę jakąś

Krom:

Oo.

nie mogąc wyjść z podziwu

A cóż tu tak.., czyja to komnata?

Drzwi otwierają się przed Kromem

O! Zgrozo. Zaraz się przekonam. Szybko pod łóżko. Chodu.

rzuca się pod łoże

Joasia:

wchodzi, a za nią dwóch służących z wielką balią

Postawcie to tu.

stawiają balię na środku

Nie ociągać się.

Dalej, za mną.

wychodzą

wyszli

Drzwi znów zamknięte

Krom:

gramoląc się spod łóżka

ale

O nie! To znowu ona, ta mała. Spadam stąd, nic tu po mnie.

i znów Drzwi się otwierają

O! Znów pod łóżko.

Krom znika pod łóżkiem

Joasia:

z białymi ręcznikami i prześcieradłami

Dwóch za nią z dzbanami

Hola, poczekajcie.

kładzie ręczniki na n łóżko, a prześcieradłem ścieli balię

Dobrze. Teraz proszę, możecie wlewać.

dwóch wlewa gorące mleko

Szybko, i juz was tu nie widzę!

Krom:

do siebie, zaciekawiony

Choć z drugiej strony…

Joasia:

dwóch uwija się szybko i wychodzą zostawiając Joasie „samą”

Joasia sprawdza czy aby temperatura była w sam raz

(jeszcze się Drzwi nie zamkły)

Dobrze, dobrze, ale gdzie [jest moja] pani, już czas…

odpowiedzią dwaj Gwardziści, w czarnych zbrojach, z mieczami u pasów; którzy kroczą przed Królową

wchodzi Królowa wraz z Hrabiną

Królowa:

surowo (w eter)

Zamknąć drzwi i nikogo nie wpuszczać.

zwracając się do Hrabiny

Moja Droga, nie spodziewałam się Ciebie, tak szybko!

Joasia:

Jaśnie Pani, kąpiel gotowa.

Hrabina:

Ach, wiesz sama nie sądziłam, że się tak uwinę.

Królowa:

Ale zaraz, zaraz.

Joasiu, każ szykować większą balię.

Dużo większą…

Po za tym mleko ma być gorące, nie jak te tu!

Alle go-rą-ce!

Joasia:

Dobrze Wasza Miłość.

kłania się i wychodzi

Hrabina:

do Królowej

O, jak ładnie do Ciebie się zwraca.

Królowa:

do Hrabiny

Tak, dlatego ją wybrałam, urocze.

A Ty, na pewno, zechcesz wziąć kąpiel ze mną.

Hrabina:

Z ogromną przyjemnością. Zaiste domyślacie się, wyobrażacie sobie, jak bardzo potrzebuję odrobinki relaxu i ukojenia.

Hrabina ma czerwoną kreację: zamszowe kozaczki na wysokim obcasie

obcisłe spodnie bez kieszeni, jakby zbyt małą kurteczkę

spod niej wypływa bufoniasta biała koszula w falbany

włosy białe spięte w kok, w ręku trzyma bacik

– w prawdzie strój jej przeznaczony bardziej do jazdy konnej

Królowa:

Przez ten czas, co służba…

tu Królowa machnęła ręką na balię

                                            …zabiorę Cię do mojej garderoby.

Hrabina:

chwytając Królową pod ramię, mizdrząc się nawzajem

Moja droga siostrzyczko, dziękuje Ci bardzo!

Ustosunkuj się; pędzić tak, żeby zgubić świtę, a bagaże?!

Oby w dwa dni naciągnęły.

Królowa:

pełna radości, a jeszcze przebierając

Aż tak Ci było śpieszno.

Hrabina:

pieszczotliwie

Stęskniłam się za Tobą diablico.

Królowa&Hrabina:

Hahahahah!!

wychodzą

Królowa:

do służby przed drzwiami – na zewnątrz

groźnie

Stać tu i warować! Może wejść tylko Joasia i z Joasią. No!

Królowa&Hrabina wybuchają gromkim śmiechem i znikają w głębi korytarza…

Drzwi:

zostają zamknięte

Krom:

wyskakuje spod łóżka

U lala! U lala! Na Ognistą Kitę mego pradziada! Co robić?!

gwałtownie z napięciem

Co robić? Wiać? Czy nie wiać? Te damulki iii!! I I I i te draby.

niespokojnie wiercąc się po komnacie

porywczo

Ach te kształty, ach te rączki. Białe buzie. Pupy. Pupy, pupy nagie!

Nagie pupy będą!

Drzwi:

otwierają się,

wchodzi Joasia

Krom szybko pod łóżko wskakuje

Joasia zatrzymuje się w Drzwiach, trzyma ręczniki i prześcieradła w rękach

Joasia:

dyrygując

do dwóch z balią

Ty i ty, tam. Kłaść i wychodzić.

sama wchodzi i prześcieradła rozkładać zaczyna

 do innych dwóch z dzbanami

Ty i ty, tam. Stać i czekać.

pierwsza dwójka wychodzi

prześcieradła, porządnie wyścielają balię

Wlać mleko do bali.

mleko wlano, temperatura sprawdzona, wszystko gra,

spokojnie

Dobrze, wychodzimy.

Krom:

spod łóżka, do siebie cicho

Dobrze, wychodzą…

Joasia:

dalej

Dobrze, teraz…

chwila przemyślenia…

O, rety!

Wróć!

do ostatniej pary osiłków, która już jest znacznie dalej

Do mnie. Biegiem.

wracają jak najszybciej się da

Zabrać mi stąd, te drugą balię!

przybiega jeszcze dwóch, i w czterech wyroszą balię obciążoną wystygłym mlekiem

wyszli

Joasia poprawia ręczniki i sprawdź temperaturę jeszcze raz

Uff… nareszcie.

Drzwi:

Się na otwieram, zamykam. Różnie mogę.

otwierają się

Wchodzi Królowa i Hrabina, śmiejąc się do rozpuku

Królowa&Hrabina:

Haha! Haha!

Królowa:

No, Joasiu spisałaś się.

Przywołam cię, gdy już skończymy z Hrabiną kąpiel.

Pomożesz nam się odziać i będziesz wolna na resztę dnia

była z 11?

Joasia:

Dobrze. Dziękuje Jaśnie Pani.

Joasia opuszcza sale

Królowa&Hrabina rozbierają się ściągając, pomagając sobie nawzajem, po kolei swoje ciuszki, szmatki, podwiązki i wstążeczki, fatałaszki i bóg wie, co jeszcze

ściągają włosy – peruki z głów, które okazują się nie mieć włosów

Joasia bierze wszystko od pań i skrupulatnie układa na boku, na stojakach i wieszakach[5]

damy nagie, i całkiem łyse, wchodzą do mleka, zanurzając się w bali całkowicie, wzdychając rozkoszy i relaxu

przez cały czas rechoczą, i jak głupie ze sobą gadają

Królowa:

do Joasi

Nie odchodź jeszcze, umyj nam plecy, proszę.

Hrabina:

Nadal nie mogę zrozumieć, jak mogłaś wyjść, za tego wieprza?

Królowa:

Bo jest królem.

Hrabina:

Nie on jeden.

Królowa:

Ze wszystkich największy.

Hrabina:

Pomimo, to. A Baron Max?

Królowa:

żywiołowo

 Co, Baron Max. Nie ma żaden Baron Max!

Hrabina:

Haha!

Siostrzyczko! Kocham Cię!

i już kukły w mleku się pluskają i chichoczą, nawzajem oblewając podniecały

Hrabina:

Koniec końców jesteś Królową, ale…

Królowa:

Co ale, jakie ale?

Hrabina:

Brakuje Ci, do szczęścia, jednej malutkiej rzeczy…

Królowa:

zaciekawiona

Mianowicie?

Hrabina:

Królestwa.

Królowa:

phi

To szczegół.

Puenta planu, który wdrożyłam.

Drobiazg.

Hrabina:

Czyżbyś miarkowała zbrodnię?

Królowa:

Ależ, takie sprawy, już mnie nie bawią.

Hrabina:

Ach, mów, mów, szybko!

Królowa:

Bal. Urządzamy bal!

do Hrabiny, prosto w oczy

Kochanie, pomożesz mi?

Hrabina:

Oczywiście! Z największą rozkoszą, Królowo.

do Joasi

Joasiu, umyj mi stopy.

paznokcie koloru czerwonego

Bal, bal. A cóżeś takiego nadzwyczajnego w tym balu sobie obmyśliła?

Joasiu,

mięciutko

Między paluszkami delikatniej proszę.

Królowa:

Posłuchaj teraz takiej baji. Umyśliłam sobie, że wyprawię bal.

Hrabina:

Maskowy, może?

Królowa:

Może maskowy?

Tak?

Tak, będzie ciekawiej…

chytre spojrzenie powłóczone po dali publiczności i jej balkonów

Niech będzie, że maskowy. Gdzie, wygraną będzie jedno spełnione, przez Króla życzenie.

Hrabina:

Ha! To ja chcę wygrać!

Królowa:

Uspokój się, bo Cię utopię!

i zanurzyła Hrabinę w toni bali

Nie masz szans, bo to Ja wygram.

Zobaczymy! A w czym?

Jaka jest zabawa?

Konkurs będzie taneczny, bo podczas balu nic innego nie jest ważne, jak sam taniec!

Tak, tak..

Trzeba będzie popisać się przed królem i obecną publiczności najpiękniejszym tańcem na balu. Która samica, przed obliczem królewskim, tym ryjem kielczastym; lepiej się usposobi, ta wygra.

Hrabina:

Zatańczę taniec na róże!

Królowa:

Aha, jakby to coś dało.

Ja mam asa w rękawie.

Lepiej, więc zamknij się idiotko, i suhaj uważnie.

Hrabina otarła oczy i buzie z mleka

Będą buciki, magiczne, w których każdy wygra.

Ale, wygram ja!

Hrabina przez usta wypuszcza mleko, które cieknie jej po brodzie na piersi, z powrotem do bali

Królowa zaczyna mówić dalej

Urządzimy bal maskowy, razem, skoro już jesteś, to się przydasz.

Zarobisz na to, co przepuszczasz, mała niewdzięcznico.

i ochlapuję Hrabinę, na co ta nie pozostaje dłużna

Ja mam buciki, które są zaczarowane.

Hrabina:

Jeszcze nie masz tych bucików.

Królowa:

To kwestia czasu, wyobraźnia działa.

TKILNW, jego wspaniałe zdolności twórcze.

Jest prawdziwym cudotwórcą.

Nie zapomnij skąd to wszystko masz!

Kim jesteś naprawdę i ile mu zawdzięczamy?

Co Ty możesz rozumieć, jak to ja za wszystko płacę?

Hrabina:

Co z królem?

Królowa:

Król?

Hrabina:

Zgoda, opętany, od dnia, kiedy cię ujrzał, znam te tragedie?

Królowa:

Haha!                                  

Hrabina:

Powiedz, jak za pomocą jednego życzenia, chcesz opanować, całe królestwo?

Królowa:

Takie będzie moje życzenie.

Hrabina:

nieme „lol”

Królowa:

Być gubernatorem świata, a niech ta świnia będzie generałem świata.

Moim generałem Świata.

 [No] dużo nie chcę.

Hrabina:

A, i widzę, łaskawie siostrzyczka dzieli, i rozdaje.

Królowa:

Przejmuję kontrolę – zawczasu.

Hrabina:

I wizje dla swego mężusia przędzie[sz].

Królowa:

Tak, zluzowałam, wygodna pozycja mnie uspakaja.

Relaksy, więc często mię ostatnio nachodzą.

Lubię dbać o to, co mam.

A jego mam. A dzięki niemu czas na luz…

krótka pauza

Wracając do tematu.

Ostatecznie mord – jest przecież Gwardia.

Moje wielkie czarne motyle, które podarował mi pewien zauroczony mną czarnoksiężnik.

do siebie

Psubrat jeden!

do Hrabiny

Ale jeśli wyjdzie nam konkurs…

Hrabina:

Potrzeba na gwałt szewca.

Zawodowego, takiego wymiatacza, pełną gębą!

Królowa:

Będzie po mojemu i bez przelewu krwi.

Teraz nie trzeba wywrotowców, by zmieniać systemy.

Jeno cwanej myśli, która wszystkich jest wstanie opętać.

Zmyśliłam już dawno, że będzie bal.

Od dziś za dwa dni, bo wtedy król myśli, że jestem w płodnych maxymach.

Hrabina:

Ale jesteś tylko sztuczną lalką i nie możesz mieć dzieci!

Jak zamierzasz to przeskoczyć?

drwiąco

Królowa lalek i zaczarowane bucki. Haha!

Królowa:

zdenerwowana

Zamilcz, jak mówię!

kontynuuje, jakby nigdy nic

Na bal założę buciki, zrobione na tę okazję, ze specjalnego materiału, w który wpleciona będzie szczecina króla (już sobie natłam), odpowiednim zaklęciem czarno magicznym przykraszone.

Kiedy król ujrzy mnie tańczącą, padnie z zachwytu, bo tym tańcem, w tych bucikach, każdy by go zaczarował.

Król zacznie myśleć, mówić i robić dokładnie to, co właściciel butków sobie upatrzy.

Czyli ja. Taki czar.

Widzisz, to?

Dość obrazowo Ci kretynko wykładam?

Hrabina:

wtrąca rozbawiona, udająca poważność

Dość.

Królowa:

bez przerwy

Co się będzie chciało, w co samemu się uwierzy.

W ciążę Królowej,

pokazuje na swój ciążowo nadęty brzuch

 w ciąże Hrabiny, autociąże.

Czar będzie aż tak silny, że uwierzą w to wszyscy poddani i podwładni.

Hrabina:

No to jest czarna magia, tu można się wszystkiego spodziewać.

Królowa:

Co obsiejesz, to zbierzesz.

Można się spodziewać, gdy zdajesz sobie sprawę, że jesteś na szczycie swej piramidy.

I jak z góry będziesz widzieć, tak w dole będzie się dziać.

TKILNW jeszcze coś tam szpera w księgach, szuka dokładnej wymowy zaklęcia.

Un ta un ta, bunta knuta!?

Czy jakoś. Ha, ha, ha!

i ochlapała znowu Hrabinę

Krom schowany przez cały czas za kredensami królowej

 jest świadkiem tego cyrku w baliach, który właśnie dobiega końca

Dość! Wiesz wszystko, Ty, nikt inny.

Teraz już wychodźmy, dobrze?

Lale wyłażą z wanny,

Królowa klasnęła dwa razy w ręce

Lale sięgają po ręczniki, które leżą złożone na krzesłach

Hrabina:

wycierając się

Sugeruję krawców Wypaśnych odwiedźmy

przychodzi Joasia

Joasia przejmuje ręcznik i zaczyna wycierać Królową

jednocześnie przywołała dwie pomniejsze służki, które pomagają Hrabinie

Królowa:

U ciebie? Aż!?

Hrabina:

U mnie, na mój koszt!

Taki bal, to nie lada celebreitin!

Pragnę być częścią jego rozrzutności!

Wkupię się rządzą posiadania!

Królowa:

Joasiu, poślesz do szambelana.

Niech jeszcze dziś szuka szewca, a na jutro, na dziesiątą, stawia!

Mistrza, jakiego przedniego.

Joasia:

Proszę jaśnie Pani. Nie trzeba posyłać do szambelana.

U mnie pod dachem jest mistrz szwydryga!

Królowa:

Kto taki?

Hrabina:

Ojciec? Brat?

Joasia:

Mój.

Królowa:

Na wczorej!

Hrabina:

A dobry? Bo wy głową ręczyta.

Joasia:

milczy, potrząsa główką na znak pokory

ma przyprowadzić szewca, boi się trochę, choć się sama wychyliła, bo wie, że jej szewc to nie byle jaka sierota!

dumna, z niego i siebie, że załatwiła mu robotę we dworze dokańcza pracę w milczeniu

Królowa&Hrabina przybrane w bieliznę wychodzą ze sceny

Królowa:

na odchodne, przed drzwiami, jeszcze, a już w drzwiach

Uporządkuj tu, i prędko biegnij po draci męża.

Dziś nic więcej mi nie trza.

Wrócim późną nocą. Dziewki wszystkie mają wolne.

A ten nowy parobek…

patrząc na Hrabinę

  …niechże będzie już czekał na nas z kolacją.

Panie wykapane idą na zakupy a wcześniej się ubrać i umalować

pomiędzy jeszcze kończącymi robotę służkami

szczęśliwy Krom ma drogę wolną, zaciera ręce i szybko czmycha

idzie dalej do salonów króla …

Scena X

Osoby:

Krom, Król, Doradcy

Miejsce:

jedna z komnat na parterze, od strony ogrodu, z tarasem wychodzącym nań

duże okna i ciężkie czerwone kotary; gotycko

Czas:

 przed południem

Akcja:

Krom ubrany w łachmany; wrzuca do worka wszystko co się da –  kradnie

na głowie ma kaptur śpieszy się

Krom:

zadowolony z siebie

U la la la!! Jakie to śliczne!

złoty kandelabr

Zza drzwi słychać głosy i zbliżające się kroki

O, oo! Chodu! Za zasłony.

chowa się, wystają mu tylko stopy

Król wpada z impetem do Sali, za nim i Jego Doradcy

podchodzą do stolu, na którym leża mapy i jakieś figurki, ołowiane żołnierzyki, czołgi, samoloty zabawki

Król:

z początku wszyscy pochyleni nad stołem z mapami

Niech wam będzie!

przesuwają w te i we fte malutkimi żołnierzykami

Przeta suhajcie, te trudne decyzje, tym bardziej [nas] wiążące!

Jak mi któryś piśnie!

Powyrywam wąsy i wyłupie o-czyska! O-sobiście!

wali w stół mieczem rozwalając go w pół

Wciąż pozostaje nam topik malejącego po-parcia!

Doradcy:

na przemian każdy po słowo linijce

Po-olityka wewnętrzna,

O-pinia społeczna,

Głos ludu,

Po-oddani.

Król:

na słowa doradców chrząkną groźnie

Jak nad tym zapanować?

Jak nie daj [jaki] plebs, jaki proletariat [się] wytworzy?

Doradcy:

razem ciągiem, jak nakręceni

Wyplenić to trzeba!

Oo-otruć, tak żeby nikt nie wiedział, o, o.

na przemian każdy po słowo linijce

W jedzeniu,

W wodzie,

W powietrzu.

razem ciągiem, jak nakręceni

Wszędzie truciznę wetknąć.

na przemian każdy po słowo linijce

Znamy to.

Znamy!

Mniam,

Mniam: D

Król:

Żeby nikt nie wiedział?

Sam, że jest struwany?

Przecież to niemożliwe, społeczeństwo nie jest, aż tak durne?!

Doradcy:

A jakże!

Sami kupią truciznę, regularnie ją zażyją.

Dzień, w dzień.

Dzień…

W dzień…

Król:

Oo, nie!

Król się przestraszył tej wizji

Takiego świństwa nie dopuszczam!

Zabrania się, kara śmierci!

Żeby nie wiedział sam [król], że jest truty?

i pac szpadą jednego szczura w łeb, szczęściem tępą stroną

Na ostre nie zasługujesz tępa pało.

Tak Cię będę traktował, jak ty mnie, uważaj!

Ubije!

dwa szczury chwytają biedaka z siniakiem na głowie, nie jest rozcięta, ale guz jest

Rozwiązanie ekologiczne dawać!

cicho ostrożnie, półszeptem

Jakby się, co takiego wydało publice na świat, to jak wydać się wilkom na pożarcie!

Doradcy:

znów zaczynają latać, wokół stóp królewskich kręcić się, niuchając podstępnie, i łypiąc z ziemi szukając rozwiązania

jest!

na przemian każdy po słowo linijce

Rozdawać:

Kredyty,

Weksle,

Pożyczki,

Renty,

Dzierżawy,

Bez tego

Wojny

Nie wygramy,

Banki

Nas

Zniszczą!

razem ciągiem, jak nakręceni

Jeśli ma być koniec marazmu i impasu, nowe pieniądze, banki musza widzieć perspektywiczny rozwój.

Pospólstwo się zwiąże pieniądzem.

Jeden nad drugim za złamany grosz będzie stał i patrzył, a robota będziesz szła sama! Banki na rozjuchanie tego byka dadzą.

Ugadane! Inaczej śmierć.

Król:

Tak!

Dobrze, dobrze.

Banki!

Pieniądze, bydło sprzedadzą za ostatni kawałek chleba swoje słowo, i swoje prawo głosu..

Brawo!

Banki!

Co z temi? Się pytam?! Mam napaść?

Doradcy:

Się wżenić!

W bankiera Rathszylda.

On tam ma dwoje.

Wybór i pax.

Państwo teraz musi dać, coś tym bankierskim pomiotom, by je zachęcić do współpracy, a potem się coś wymyśli.

Król:

Mam napaść!

Doradcy:

Np., jako ktoś inny napadniemy i okradniemy, co do grosza.

Ale

nie

tym

razem.

Tu!

Postanawiamy doradzić, co następuje.

Wziąwszy pod uwagi szereg argumentacji,

meldunkopolowych,

Zewnętrznych,

Wewnętrznych.

Stanu poszczególnych Restów, jak i piwnic dzierżcy wszech potężnego Knura!

Dalszy rozwój królewskich dziedzin to dziedzic!

Jedynie SYN!

SYN!

Król:

Syn?

załamany (wciąż ze skrajności w skrajność psychopatycznie tak jakoś)

Słowo dałem, że nie chce dzieci, ja sam dałem, ja – słowo!

Kim?

Czym, będę jak się ugnę przed swoim słowem?!

Zwykłą szumowiną!

Nie, nie!! Nie tym razem!

Radzić wyjście!

Doradcy:

latają w kółko wokół nóg króla, niuchając z nosami przy ziemi, gadają do siebie

Rozwód?

Rozwód!?

Intercyza!

Śmierć.

do króla, już stojąc, w trójkę, z przyczajenia za jego plecami, prawie ich nie widać, tylko wielkie nosy i święcące czerwone ślepia

Królu!

Królowa

Musi

Dać syna

Inaczej

Inaczej!

Król:

Co inaczej!?

Mów, bo ógon utnę!

Doradcy:

Rozwód

Pani

Da,

Lub syna

W

Intercyzie

Jest, punkcina.

Panie!

Władco!

Myśmy to wszystko już dawno przewidzieli.

Znajdzie się taka i przed bogi ustawim, a będą syny.

Krom wszystko widzi, słyszy, jak wychodzi z workiem przez drzwi, robi przeciąg, nie zamykając za sobą, o co jest małe zamieszanie

Doradcy:

Najmiłościwszy Panie, jako twoi Doradcy, nie możemy na to pozwolić.

[By] w razie niepowodzenia?

O! Anarchio! Nie dopuść!

Wszystko przepada.

Królestwo zostaje spisane na straty.

Krom:

zza zasłony

Muszę uratować swój ogon.

Toć ciężko mi się z tobą rozstawać woreczku.

Ale, nie bój się, wrócę po Ciebie.

Niebawem wrócę.

szukając po omacku klamki w okiennicach, z wyjściem na taras

Wrócę, obiecuję.

O! Jest.

jest, o klamce

Pa!

drzwi się otwierają, Krom ucieka nie zamykając za sobą… przeciąg…

Król:

Aagrrhh!! To, co robić?!

podbiega do drzwi, zatrzaskuje je z wielkim hukiem!

Cholera, kto otworzył te drzwi?

Doradcy:

Jaśniejący Panie.

Jest tylko jedno salutare: Syn.

Król:

Syn?

Doradcy:

Syn!

Król:

trochę przebiegle, jakby w zamyśleniu

Synnu?

Doradcy:

Syn.

Król:

Zamknąć się!

Synnu.

Precz!!

Doradcy po kolei całując wszystkie pierścienie Króla wychodzą…

Król zostaje sam

Wpadając w zadumę podchodzi do okna, zastyga w bezruchu, pogrążając się w słowie:..

Synnu…

Scena XI

Osoby:

Joasia, szewc

Miejsce:

dom Tadzika i Joasi, pokoikosalonikokuchenkoanexokominkowo, ewentualne schody na górę w dali w mroku, bo ciemno jest z początku, nimi się światło rozpali, to trzeba lampie knota podciągnąć będzie jaśniej z czasem

Czas:

miedzy 12:00 a 13:00; w czasie, kiedy Królowa&Hrabina śmigają po tallierach

Akcja:

Joasia po pracy wróciła do swego domu, do Tadzika, który tu siedzi sobie i ma pracownie

wpada i od razu, co w drzwiach jeszcze, leci do Tadzika, i rzucając mu się na szyje, całując, oznajmia narzeczonemu zlecenie

Joasia

Hej, najczulszy!

W te pędy wracam do Ciebie.

Królowa dała mi dzień wolny, na to!

Oznajmić chcę[, że ja] mam dla Ciebie zlecenie, od Królowej, na buciki znakomitej ręki mistrza szewskiej cechy!

Ciebie!

Jutro zjawisz się we dworze.

patrzy na narzeczonego

Nie cieszysz się?

Tadzik:

Poczekaj koteczku, nadstawiam uchów.

Cóże’mi tam piszczy?

Joasia:

Buciki jaśnie pani wymarzyła.

Muszą być cudne!

Na za 2 dni, na bal, poważna sprawa, od tego zależy już teraz honor Pani, Króla, mnie, no, ale najważniejszy Ty, i ja WTEDY ZA Tobą!

Najukochańszy!

Będziesz najwspanialszym szewcem na świecie, dzięki tym trzewiczkom!

Uda Ci się, wiem o tym!

Czuję to, widzę to jasno, jaśniutko, jak bym je miała na łapkach tutaj.

patrzy na łapki

Jakie są, jak krysztaliki dwa!

Tadzik:

Czemu wzięłaś takie trudne zadanie, które może kosztować nas życie?

Joasia:

Co Ty pleciesz?!

oburza się

Tadzik patrzy z byka

Tylko Ty możesz je zrobić!

Tadzik:

Zgodzę się, choć mi się to nie widzi.

Jednak raz ten, za twoim sercem, mogę iść, bo w dobrej wierze to wzięte.

Ale historia ta, czuję, tak łatwo się nie skończy.

Akt II

Scena I

Osoby:

Anausier, Królowa z Królem, Hrabina,

 Gwardziści i Doradcy

Miejsce:

Korty tenisowe

upał w cieniu topol, ze 33º

Czas:

15:00

Akcja[6]:

Królowa z Królem grają, hrabina jest sędziną,

Gwardziści na pomocnikach,

Doradcy na widowni – ławeczce

reszta się przygląda – miejsca stojące

Anausier:

Biada krajowi, gdzie prostak królem. Powiada Kohelet.

Biada widzącemu, którego prowadzi ślepiec. Dopowie Talmud.

Królowa:

Wcześniej mówiłeś, co innego.

Że nie interesują cię „takie rzeczy”.

A teraz?!

Czuje się osaczona!

Zaczynam, mieć dość!

Król:

Musisz mi dać syna.

To sprawa życia i śmierci.

Doradcy:

Królowa będzie łaskaw.

Za dwa dni jest płodną.

Zgodnie z wyliczeniami astronomów,

Wtedy…

Królowa:

Co wy, jaki spisek uknuli?

Król:

do Królowej, patrząc za aprobatą doradców

 Zaś poczęte będą nasze syny?

Królowa milczy, gra

                                                                        Doradcy:        

do Królowej, patrząc jednak na króla

Czy pierworodny już się kontaktował z wybranką króla?

Król:

Szkoda, że mateczką zeszłą, bo by nas oświęciła, w tę temacie, jak i skąd przywołać dusze.

Królowa:

Bardzo z tego powodu ubolewam mój panie.

Doradcy:

Zaiste pani, słuchajcie, co słowa nasze niosą wam.

Krom jest obecny jak zwykle i będzie tak prawie w każdej scenie kombinował z ukrycia

Tu syn się stawa za twoim rozdziałem.

Albo cytaty intercyzyjne przedstawim.

Królowa:

odbijając z całej siły piłkę

Co?!!!

Doradcy:

Jest stan wyjątkowy.

Król:

uderzając rakietą

Tak zwany, stan gotowości bojowej!

Doradcy:

dokańczają za królem

Król i Królowa dalej grają

Gdzie w dekretach królestwa o Stanie Gotowości Bojowej, rozumie się rzesze całego ludu zjednoczonego przeciw wspólnemu wrogowi.

W toku narad wrogiem podmiotu politycznego, jakim jest kraina Króla Knura, obwołano Banki, co, za czym idzie wszelką Finansjerę i Lichwę wiadomego pochodzenia.

Król:

krzyczy

Dalej, mówić sedno!

Doradcy:

Z wrogiem chęć pokoju i sojuszu najkorzystniejszym, ze wszelkich knowań.

Król:

Po swej stronie trzymać, bliżej niż przyjaciela najwierniejszego!

Doradcy:

Utrzymać to może jedyne święty węzeł małżeństwa, jako pieczęć trwałości i wiecznie wspólnej ciągłości dziejowej.

Królowa

ma dość gry

Jestem zmęczona, a rozmówce moi nie pobłażają.

Ja połowy nie rozumiem!

Miało być inaczej, piękniej, prościej.

Co innego mi obiecywałeś!

Schodzi z kortu, kieruje się w stronę Hrabiny, oddaje jej rakietę, i zwraca się do Króla

Mam dość.

Głowa mnie boli od tego.

Muszę odetchnąć, idę się przejść.

Wychodzę po angielsku, do labiryntu, odetchnąć, pomedytować, przemyśleć, pobyć samą.

 do Hrabiny,

Widzisz jak się upiera, nie mam wyjścia.

do Króla,

Dobrze mój prosiaczku?

Pańcia pójdzie się przejść i odpocząć.

Tymczasem Kat dotrzyma ci towarzystwa.

i daje znak oczami Hrabinie, która z chęcią by się wykręciła, jakoś, ale nie ma jak…

Hrabina:

Będę zaszczycona Najmiłościwszy Władco.

Hrabina przejmuje rakietę i rozpoczyna grę z Królem

Królowa wychodzi

Król:

                                                          Do królowej, jakby do siebie

No, dobrze, idź.

Doradcy:

w trakcie wychodzenia Królowej, dokańczają, jak ta znika

z końcem ich monologu nastąpi koniec sceny

Wolą Królestwa, w obliczu dekretu o stanie zagrożenia, zostaje Najmiłościwsza Pani Matka związaną powić potomstwo, (w najgorszym razie dziewczynkę).

Wróg określony, jako pieniądz, w rękach bankierów, powstrzymany będzie ostatecznie, poprzez złącznie sił rodowych.

W pozorze jedności, z dostępem do środka, posiąwszy [władzę], zło nasze i kłamstwo podłóg naszej myśli dyktowane będą.

A wszyscy, którzy przybędą by zobaczyć i usłyszeć, Obraz Prawdy, zwyciężeni zostaną obrazem wtórnym, o pierwotnym zapomniawszy, wtóry za tenże obiorą.

Tak warstwa po warstwie, kłamstwo po kłamstwie, prawda będzie zatajana, sama przez się…

Król:

ripostując Hrabinie i Doradcom, wybuchnąwszy wtrąca

Do czasu!

Doradcy:

Tak, tak, do czasu, jak wszystko.

Scena II

Osoby:

Królowa, Krom, TKILNW

Miejsce:

w labiryncie

Czas:

po 15

Akcja:

Królowa w labiryncie

Krom, którego widać jeno po kicie, wybył za Królową, będąc nią wielce zainteresowan

Królowa idzie chwilę, kluczy, aż spotyka TKILNW

witają się ze sobą, Królowa wyciąga dłoń, w rękawiczce sportowej, do tenisa; i podaje ją TkILNW, by ten złożył pozorny pocałunek na jej wierzchniej stronie, lekko, nawet niedotknąwszy, muskając skórzanej textyli ustami

                                                                        Królowa:                                                                               

Ależ mnie te szpic nosy nerwy szarpią!                                                                                                                

Jestem, jak zwykle, zła!

Jjak mam się nie złościć?

Żyć wiecznie nie będę.

Piękniejszą też się nie staję.

wściekle wydziera się

Aa, aa!

Gadajże babiloński pomazańcu.

Znamy się nie mało.

Kiedy, całe królestwo, moim się stanie?

Starym zwyczajem użycz swej mądrości.

Wyrzecz słowo!

łagodnie i uwodząco

A jużci’m skora mawiać „naszym”…

TKILNW:

przerywając

Jam w bliskości niegodzien przebywać.  

Nie mnie zaszczyty i sławy.

Dla Królowej czarna magią władać będę uniżenie.

Prośba rozkazem z ust wysokości.

U stóp ułożę króla z królestwem całym, szpice dołożę, jak motyle posłałem na sługi.

Jedynie, pomyśleć o Królowej, w samotności nawet, niech mi dane będzie.

Zaczarować króla „niby dać mu to, co chce”, by samemu wziąć wszystko i nazwać swoim, już niebawem, przez buciki ziszczę waszym miłościom.

Królowa:

Ale, jak w bucikach, się da?

Wciąż tylko to samo słyszę od Ciebie.

Się da. Się da, się da.

Ale, jak?

Jak się da?

Jak?                                                                        

TKILNW:

Czasem lepiej nie wiedzieć.

Nie pytać, co i jak?

Albo wierzysz, że się da i się da.

Albo nie, i się nie da. Proste?

Bejbe, co ja będę Ci tłumaczył?

To ma się tak stać, bo ja tego sobie życzę.

Myślę o tym i chcę tego.

Mówię i mam.

Koniec.

Królowa:

To bez sensu!

TKILNW:

Chciałaby wszystko posiąść?

przewraca oczyma

Pazerna i pożądliwa.

Czary przez buciki nałożę.

Buciki zaczarowane być muszą, by się spełniło.

Buciki.

Sama sobie tego tak życzyłaś. W ten sposób.

Teraz nie pamiętasz?

Królowa:

Może chciałam, ale nie lubię, jak coś przede mną ukrywasz!

Dobrze wiesz, jaka jestem.

Dociekam, by głupoty, jakiej nie spełnić.

No, psiaczku, czarnulku.

TKILNW:

Wtedy włóż je, wypowiadając zaklęcie.

Królowa:

Właśnie, zaklęcie? Jakie jest to zaklęcie?

TKILNW:

szybka głupia riposta maga

Magiczne, się rozumie…

Formuła brzmi następująco – trzeba powtórzyć trzy razy bez jąkania.

Będziesz potrafiła?

Królowa:

wściekle

No, dawaj. Już!

TKILNW:

Fiku miku, bach w nocniku.

Już w bucikach czas po skikać.

Królowa:

gębę rozczapierza

I już?

TKILNW:

Już. Powtórz.

Królowa:

Fiku miku, bach w nocniku.

Już w bucikach czas po skikać.

TKILNW:

Pięknie, ale.  

Masz buciki?

Królowa:

I już? Takie?

I już?

TKILNW:

Chciałbym je umagicznić.

Królowa:

A czy da się zrobić, żeby też prosię w dzika się zamieniło??

TKILNW:

Zobaczymy.

Pewno tak.

Poszukam.

chwile się zastanawia, jakieś 10 sekund i mówi

Tak. Dam radę.

Szkoda, że bucików nie przyniosłaś.

Prawda?

Królowa udaje niezaskoczoną, lecz zdradza ją ucieczka wzroku

Byś se zobaczyła, jak to działa.

TKILNW skacze na podłogę, na czworaka

Wrr

zamienia się w czarnego jamnika

Wyskakuje, spod płaszcza, który go całkowicie pochłonął

I nie masz tych bucików.

Królowa:

przewraca oczami

No, nie mam…

Czarny jamnik:

Wrr!

Królowa zaczyna się powoli wycofywać

Czarny jamnik kontynuuje

Czy..?

Jak nie chodzi ci o buciki, to, o co ci chodzi?

Posłałaś po mnie, by mnie drażnić?                 

Królowa:

Może?

Posłałam ‘cię, bo taki mój kaprys.

                                                                   Czarny Jamnik:

warczy i się nasroża

Za kaprys mnie bierzesz?

A co, jak ja cię wezmę?

Wezmę i pogryzę?!

Za kaprys!

Królowa:

wybucha śmiechem, odwraca się i ucieka, w głąb labiryntu

Błua ha ha, ha!

Czarny jamnik szczekając, rzuca się za nią w pogoń

oboje znikają

razem z nimi znika Krom, lecz uciekający widać tylko zarys jego rudej kity

Scena III

Osoby:

Królowa, Joasia, Krom

Miejsce:

w labiryncie

Czas:

przed 16:00

Akcja:

na biegnąca po labiryncie Królową wpada służka Joasia

Królowa jest niezorientowana

TKILNW nie ma, a ona jest w nowej, scenie III

Joasia:

Pani?

Królowa:

Joasia?!

Jak śmiesz nam przeszkadzać?

Joasia:

rozgląda się wokół

pomimo napaści Królowej jest uśmiechnięta i pogodna

Przecież Pani sama jest?

Królowa:

rozgląda się wokół

jest skonsternowana, ale opanowana,

TKILNW zawsze robi takie numery,

Królowa oschle zwraca się do Joasi

Co się stało?

Czym mnie drażnisz?

Joasia:

Anonse niosę.

Szewc, Pani, czeka.

duma ją rozpiera, bo to o jej Tadzika się rozchodzi

Przybył do zamków.

Gdzie go prowadzić?

Królowa:

Dobrze, dobrze już idę.

Niech czeka w sali portretowej.

Przynieś [tamże] wino i małże – w czekoladzie.

Joasia:

Dobrze, łaskawa Pani.         

Krom

do siebie

No tego to na pewno nie przegapię…

wszędzie widać mu kitę ruda wystającą spod tego, za czym się aktualnie chowa, ale nie widać nigdzie nic innego…

                                  Scena IV

Osoby:

Królowa, Tadzik – szewc, Krom – ukryty

Miejsce:

sala portretowa – baroko rokokoko króla słońce

Czas:

16 coś

Akcja:

w komnatach królowej

Królowa i szewc sam na sam – przynajmniej tak myślą i takie wrażenie sprawiają

gdy Królowa wchodzi, szewc stoi pośrodku sali, pośród portretów knurzej rodziny królewskiej

Królowa:

 zbliża się majestatycznie do Tadzika; idąc zaczyna konwersację

Spójrz w górę!

Te świnie.

Te pokolenia, ród cały.

Świński ciąg nieprzerwany.

Chcą teraz następcy.

Teraz!

Natychmiast, zaraz!

Rozumiesz?

Tadzik:

                                      stoi po środku sali, w rękach mierzwi kapelutek

przeciąga pytająco

Nie bardzo…           

Królowa:

przewraca oczami, jak zwykle nikt jej nie rozumie

Ja, jestem, młoda.

wstaje

Młodą, piękną.

przechadza się niby, a zbliża się do szewca

Spójrz na mnie!

zatrzymuje się kilka metrów przed szewcem

Na mnie patrz! Tak cały świat patrzy!

wraca na sofę, ostentując swymi wdziękami

Pożądaj mnie!                                

kładzie się na sofie

Widzisz te ciało?

Czy ono teraz może przestać być doskonałe?

W takim momencie?

Przecież to jest dziejowe!

Każę mecenat nad sobą rozpostrzeć!

Wspaniałe!

wskazuje na Tadzika, który tak cały czas na środku stoi

Chodź tutaj.

wraca do monologu

szewc się zbliża, po drodze odkłada kapelątko na ławę

Przede mną. Na kolana.

Jestem twoją Panią!

Dzikusie.

szewc klęka na jedno kolano, prawe, pochyla głowę dół

Chcę bucików, co urzekną cały świat.

Żeby wszyscy mi ich zazdrościli!

Żeby każdy chciał je mieć!

Lecz tylko ja będę je mieć, będąc przez to pożądaną i najszczęśliwszą pod słońcem!

łagodnie

Słyszałam, że me marzenie, o bucikach, możesz swym talentem sprawić?

wybucha

Masz to zrobić!

                                                                                                   gniewnie

Nie obchodzi mnie jak, i ile to będzie kosztować, ale mają być!

Najpiękniejsze!

Inaczej…

Królowa siada naprzeciw szewca, nogi rozchyla ostentacyjnie

lewą ręką unosi lekko głowę dzika, prawą ręką robi gest podrzynanego gardła

Szewc oczy cały czas ma spuszczone

Królowa wstaje i podchodzi do lustra

Szewc wstaje z kolan, z głową pochyloną w dół idzie w stronę stóp królowej

                                                                          Tadzik:

Dobrze, pozwoli Pani, iż miar wezmę.

Królowa:

To weź, sama mam ci je dać?

kontynuuje

Ty musisz zadbać o ich wizerunek.

Tadzik:

Wygląd?

Szewc nisko skłoniony podchodzi do Królowej

schyla się i klęka na jedno kolano i poczyna brać miary

Królowa:

powtarza natchniona/zaoferowana

Wygląd.

uwodzi Szewca, gdy ten dotyka jej stóp ściągając trzewiki

O’mm, co myślisz o’mmoim wyglądzie?

Ten mój mąż, ta świnia przebrzydła, nie kocham go, nie podoba mi się; co dopiero.

On mnie też nie kocha.

Jemu się podobam.

A ty, co myślisz?

Co myślisz, o mnie?

Ty, ty!?

Ty wyglądasz tak dziko, ponętnie.

Majestatycznie, pięknie.

Weź mnie! Weź!

Sadzi[7] się do Tadzika

Weź mnie!

Jestem twoją Królową, rozkazuję ci weź Mnie!

skoczywszy na niego – uwieszona wisi

Tadzik:

pochylony tak nisko, gdy brał miary znalazł się pod Królową

oboje padają, Szewc na glebę, Królowa na Szewca

poczym wyrywa się i nisko kłania przepraszając

Najmiłościwsza Pani wybaczy.

Wszystko będzie dobrze.

Wezmę, proszę Pani, ale miarę, na buciki.

Zrobię[8] najjaśniejszej Pani najcudniejsze pantofelki pod słońcem!

Przeca po to wołanym.

po napaści traci płaszcz, z którym zrzucił Królową

Królowa:

w tym czasie podnosi się sama z podłogi, chce by Szewc jej pomógł, ale on się kłania i wycofuje mówiąc, co wyżej

Królowa jest teraz wściekle podkręcona, napalona, jak naćpana

idzie na sofę i w tym trakcie zrazu po Szewcu, opanowana, ale wewnętrznie nabuzowana odpowiada

Oj, zuchwały!

Po to, po to wołałam.

Zrobić Najjaśniejszej Pani Najcudniejsze Pantofelki Pod Słońcem![9]

Pantofelki pod słońcem, szczególnie na sercu…

siada

Ale Ja chcę Zaczarowane Buciki!

Tedy Bież te miary.

Ino delikatnie, bo mnie łaskocze.

Szewc przychodzi skąd stoi i bierze miary po raz wtóry

Zdejmie mi te buciki.

O.

Jeden, drugi. Hyc.

Ładne stópki mam?

A może ty wolisz koci, koci łapki?

Ze mną się baw!

Tarmoś, rzuć mną!

Szewc, spokojnie bierze robi swoje, jest potężny

Królowa nie ma siły nim ruszyć, tylko go tarmosi i mierzwi

gdy Królowa uspokaja się na chwilę, Szewc bierze miarę z drugiej stopy

                                                                       Królowa:

Królowa opowie teraz o swych bucikach, jakie sobie widzi i jakie ma się Jej zrobić.

Pragnę, by były piękne i wspaniałe, pełne elegancji, czaru i powabu, jak ja!

Krom:

z ukrycia, w ukryciu pozostając, niby nikt go nie słyszy, sam niby do siebie

To chyba oczywiste, tego nie da się ukryć.

Królowa:

nie przerywając, nie słysząc niczego poza swoim monologiem

By świeciły, niczym kryształy górskie.

By były na obcasiku, i miały coś z rajskich ptaków!

Tyle!

Chodź tu!

Królowa rzuca się na Szewca, który umyka, lecz zostaje mu szrama na torsie i pocięta koszula

Królowa goni po całym pokoju Szewca, a ten jak dziki próbuje się uwolnić

Szewc:

wykrzykuje w trakcie ucieczki

Bucków jeszcze nie zrobiłem.

Ale, zapewniam, będą jedyne na świecie.

po drodze zgarnia kapelątko

Jeśli to tyle łaskawa pani.

Więcej wiedzieć nie nada.

i serdelek

Ja znam się na swym fachu.

Ręczę, już ja się nagłowie.

chwyta Królową

Buciki jutro będą przed południem.

rzuca Królową na łóżko, pozbawiając ją tchu

Tak jak wcześniej Pani, łaskawa i dobra przyrzekła.

nisko kłaniając się wychodzi

Do usług!

 ucieka

Królowa:

 została sama na łóżku

a pod nim Krom, jak zwykle, tylko kita, która merda mu wystaje u końca

Królowa wstaje, otrzepuje się

Straż! Do mnie!

i wychodzi

chwile później, jak zamknęły się drzwi, a głosy ucichły Krom po kryjomu

 wychodzi

za nim, dobre 15 minut później, trzy szczury Doradcy Króla – też wszystko wiedzą o królowej, a także i Kromie

milczą i wychodzą, wybiegając na czworakach

Scena V

Osoby:

Krom, TKILNW, Joasia i Anielski Głos

Miejsce:

w pieczarach TKILNW

Czas:

18:00

Akcja:

praktycznie nic nie widać, żar z paleniska rozświetla mrok, z tyłu, gra cieni, półcieni, w [już] półmroku

po ciemnicy siedzi na „fotelu” TKILNW, widać jedynie jego świecące w ciemnościach ślepia, czerwone, niczym krew

słychać powolne, miarowe oddychanie[10]

nagle wpada Krom ze swoją rudą, lisią kitą

TKILNW staje na równe nogi, że aż podskoczy

spada przed Kromem

stoją naprzeciw siebie, jakieś 4 – 5 sekundy

rzucają się niby na siebie, i zaczynają gonić w kółko, obwąchując się wzajemnie

latają tak za sobą czas jakiś,

po czym zdyszani odskakują od siebie na odległość znaczną, niechże to będzie dziesięć metrów

Krom:

jako pierwszy się odzywa

Psubracie!  Prze(ca)[11]powiedz!

Jak uwieść królową?

wściekle

TKILNW:

Gdybyś był, jak dzik?

Krom:

Gdybym był, jak dzik!?

łaso

Jak ona się ślini _ za nim!

do siebie

Ach, tak posiąść królową!

w nicości pojawia się Joasia, ale jest tylko duchem, przerażona nieruchomieje

TKILNW:

do siebie

Po to ci przylazł?                                                 

psubraty ruszają z miejsca i krążą dookoła siebie z promieniem dziesięciu metrów

Joasia nie drgnie

Toć nie wolisz jej poznać?

Pierw’ej?                                         

za Joasią[12] pojawia się Anielski Głos, jako fioletowo złote światło…

chowają się w ciemnym koncie i nasłuchują, będą tak i znikną na chwilę przed końcem

pozostając niewidocznymi przez cały ten czas

Krom:

Toć już poznałem

TKILNW:

Poznałeś? I, co o niej myślisz?

Jaka jest?

Krom:

Brałbym ją od razu!

TKILNW:

Wziąłbyś ją i co?

Coś was łączy?

Krom:

Wziąłbym, to bym ją miał – to raz.

I brałby ją ile bym chciał(!) – to dwa.

To jest miłość!

TKILNW:

Więcej niż raz?

To nie jest miłość, jak będziesz ją brał ile byś chciał.

Ona też powinna chcieć…

Miłość, to wspólne stwarzanie, z niej się zrodziłeś.

Pamiętasz?

A Ty, jak ją [tylko] chcesz brać?

Tylko zbezcześcisz świątynie jej ciała.

Miłować znaczy poznać, [a] nie, [że] posiąść!

Więcej niż raz?

Przecież cały czas będzie twoja, jak ją raz wziąłeś.

Krom:

Moja miłość i będę z nią robił, co mi się podoba!

Proszę Ciebie jedynie, byś mi pomógł, stać się jak dzik!

Nie dam!

Nie oddam.

Nikomu!

Zrobię wszystko, żeby ją zdobyć!

Posiądę ją!

Nawet, jeśli jedyna droga jest przez ciebie czarnoksiężniku!

Jak już będzie moja, to będzie przy mnie cały czas!    

TKILNW:

Bredzisz, wszystko zagarnąć chcesz tylko do siebie.

Wysłuchaj, co mam do powiedzenia, a potem pomogę ci.

To, co chcesz poznać, czy posiąść jest tylko dzięki objawieniu [przez] światła.

Nic nie ma naprawdę, póki światło na to nie padnie.

Pojawia się i znika, świat omiatany blaskiem słońca.

Przeto nie ciesz się tym, co posiadasz swoje, czy posiadłeś cudze, bo bez światła to niknie.

W mroku, w końcu, znika.

jedzie grubo[13], jakby się zapomniał

Nauki mistrzów złotego wieku, mówią, o Myśli i Słowie, jako – o drodze poznania.

Rozumiejąc myśli, panując nad nimi, umiesz władać słowem.

Co daje możliwość kreacji.

To naprawdę potężna Wiedza i Moc Umiejętności.

Wystarczy, np. jedno słowo.

Jedno słowo, jedyne, by mieć wszystko, np. królową.

Ale, po co ja ci to wogle[14] mówię.

                                                                           Krom:

Wszystko?

Np. królową?

Jakie to słowo?

TKILNW:

Jedne, jedyne otwierające wszystkie 7 pieczęci.

Pozwalających dostąpić wiecznej chwały.

Krom:

Jakie to słowo?

TKILNW:

Jedyne.

Krom:

To mówiłeś, ale jak ono brzmi?

TKILNW:

Co?

Krom:

Słowo?

TKILNW:

Jedyne!

Krom:

Wiesz, ja to durny jestem.

TKILNW:

Oy, jesteś.

Krom:

Daj mi święty spokój.

ponaglając

Remedium na me duszności, a nie zanudzasz.

Nie masz, z kim pogadać?

No wiem, w takim ponurym zamczysku…

TKILNW:

szybko zmienia temat

Ależ oczywiście, możesz być, jak dzik, jak chcesz.

Remedium na duszności…

To proste, musisz tylko uwięzić dusze prawdziwego dzika, w tym słoiku.

Wypowiadając [odpowiednie] zaklęcie:

Do słoika dusza skika

mówiąc te słowa pokazuje słoik lisowi

cofa się, z nim, w tył, by zacząć powoli, bezwiednie krążyć po ciemnicy

Krom:

Do słoika dusza skika.(do siebie)

Daj mi ten słoik! (do TKILNW)

TKILNW:

Nie.

Krom:

Zrobię, co zechcesz. (do TKILNW)

W miarę rozsądku.(do siebie)

TKILNW:

Zgoda.

Pod jednym warunkiem?

Krom:

?

TKILNW:

Słoik odda Lis mnie, na przechowanie.

Bym miał go pod opieką swej magii.

Krom:

Co, tylko tyle?

TKILNW:

Tylko.

Zgoda?

Krom:

A, co będzie w słoiku?

TKILNW:

Zgoda?

Krom:

Co?

TKILNW:

Zgoda?

Krom:

Zgoda.

TKILNW:

Proszę.

wręcza mu słój

W słoiku będzie (twoja postać, w której będzie)[15] uwięziona dusza dzika.

Krom:

Ja będę w ciele dzika, a dzik w czyim, moim?!

TKILNW:

konsternacja – przytakuje „na tak”

W słoiku?

Krom:

Co?

Dzik w słoiku, w moim ciele?

Jako ja?

Oj, nie, ja do słoika nie wskoczę!

TKILNW:

Spokojnie…

Do niczego nie wskoczysz, tylko staniesz się nim, na zewnątrz.

On do słoika wleci.

Wypowiesz te zaklęcie i hyc, już, jesteś dzikiem.

Krom:

Co, jak?

TKILNW:

Siak, jesteś dużym lisem wymyśl jak!

po chwili

Idź do niego.

Daj mu to do ręki

wskazuje na słój

kontynuuje

Jak będzie trzymał, to wypowiedz formułę.

Potem u Szewca znajdziesz cudne buciki…

Krom:

Jakie?

TKILNW:

Cudne…

Przynieś je do mnie.

Krom:

Mówiłeś, tylko słój.

Się okazuje, niby [słój] nie ze mną.
A teraz cudne butki.

Dobry jesteś, jak ty to robisz?

Nie za wiele?

TKILNW:

W twoim interesie, bo szewc te buty królowej na jutro tworzy.

To jest artysta, z duszą, nie to, co ty, hultaju!

Cudne buciki do mnie mają trafić, bym Ja sztuki odprawił!

Pamiętaj, wracając cały czas słoik ma być zakryty.

Jeśli go, kto zobaczy… nawet ty!.. to czar prysł.

bo wtedy, wy się zamienicie i odmienicie.  

Ty do słoika hip, a on uratowany – hop.

Krom się dziwi, TKILNW, przygląda się mu

To ci mówię wyraźnie.

Zapamiętasz?

Krom potakuje łbem

Przyleć, jak najszybciej ze słoikiem i bucikami.

Oddasz słój na przechowanie, a ja zaczaruje ci buciki.

Co by ci królowa, z wdzięczności, ostatecznie dała?

szydząc z lisa

Co?

Krom:

Dała…

rozmarzył się, i ślinka  cieknie

Ale w mig się poprawia

Da! Da!

Pojemajet.

Komprende!

i wyskakuje z komnat mrocznego zamczyska

zabiera buciki i tyle go widzimy

razem z nimi do następnej sceny

Scena VI

Osoby:

Krom,(+) Tadzik

(=) Dzik(lis)

i Joasia

Miejsce:

pracownia Tadzika

Czas:

późny wieczór

Akcja:

Krom udaje się do Tadzika i Joasi, jest już wieczór

Tadzik pracuje nad bucikami u siebie w pracowni

Krom podchodzi do okna pracowni Tadzika, i ziora do środka uchyłkiem

Krom:

Widzę, że dziki trudzi się nad bucikami, co mu będę przeszkadzał

Poczekamy, by buciki już były, żebym sam nie musiał ich robić.

Poczekamy, aż skończy.

Obmyśliłem PODSTĘP!

Na szczęście jesteśmy w samą porę.

                                                                                               tymczasem w środku

Tadzik zrobił buciki

Tadzik:

Zdzielajem! Eto one. Balszowne Botki!

i już się nimi zachwyca, czarując nad nimi słowem

zaczyna od wyrzucania słów przez rytmikę, na melodiji pieśni chwalebnej skończywszy

Take cudne som!

Take cudne som!

Take cudne som!

A take cudeńka!

Cudeńka!

Cudeńka!

Take, a take, take, a take, take, a take, a take take

Take, a take, take, a take, take, a take, a take take

Take, a take, take, a take, take, a take, a take take

Take, Take, take cudne!

Take, Take, take cudne!

Cudne!

Takije,

Cudne!

Takije,

Take cudne som!

Take cudne som!!

Itd., itp. …

I tak dalej w rytm melodii walenia w drwa

wtedy Krom idzie do drzwi i puka

otwiera Tadzik

Krom:

Uniżenie, ja do Mistrza Tadeusza.

Za pozwoleniem.

Joasia będąc w innej części domu, słychać tylko jej głos

Joasia:

Kto to?

Tadzik:

pytająco patrzy na Kroma

Hmy?

Krom:

Uniżenie kłaniam. Galwatron godność ma.

Posłaniec z dworu.

Do Mistrza Tadeusza.

Tadzik:

będzie krzyczał do Joasi

Z dworca, do mnie!

Krom:

Ja tu takie zlecenie mam dla szefuncia.

Tadzik:

Trochę późno?

Pan wejdzie.

O co cho’?

                                                                           Krom:

Mam dla pana sprawę wagi państwowej.

Tu zlecenie niosę na 2 tuziny kozaków z holewami, do królewskiego pocztu.

wyciąga zza pazuchy jakieś pergaminy zwinięte i przepasane brunatną wstążką, zalakowany czerwoną woskowa pieczęcią, na wzór królewskiej

Rozumiejąc wszelako, że obecnie jest Mistrz zajęty zleceniem Królowej Matki, przetrzymamy dwa dni jeszcze.

chowa pergaminy za pas, z przodu, na widoku

a już je podawał był dzikowi, już od Lisa sięgał Mistrzu

Tadzik:

A nie, ja tu właśnie skończył widzi pan?

Niech Pan patrzy, jakie cudne!

Tylko nie widział ich pan, to tajemnica.

Ale skoro sam pan od króli to…                       

Krom:

Cud malina te trzewiczki, Królowa sowicie wynagrodzi, będziesz pan kontent!

To nie ma to tamto!

To, co poczet też pan obujesz?

Tadzik:

A, obuję!

Krom:

No!

kontent, że tak sprawnie poszło

Rachu, ciachu i po strachu.

Zatem uczcijmy zlecenie toastem!

Za piękno dzieła: im większy trud – tym większy cud!

Tadzik:

Rad jestem, żem królewskie zlecenie wykonał tak cudnie.

Natrudził się, ale jużci bardzo szczęśliwym.

idzie do biurka, wyciąga flaszkę i dwa kieliszki, 100ml.

polewa

Krom:

zbija kieliszki

Oh, wybacz mistrzu!

Ale proszę się nie martwić, takie byki, to powinny pić, za stu!

Tu mam, jak się należy, haha, słoik.

Napijemy się z jednego! Zaprzyjaźnim się!

Trzymaj, naleje panu!

Tadzik bierze słoik

Krom zaczyna do niego lać,

gdy już nalał Tadzikowi, ten przechyla i wypija, jednym haustem

Krom:

wypowiada zaklęcie

Do słoika dusza skika

 dzik wskakuje do słoika,

słoik i flaszka lecą, lis przechwytuje słoik z dzikiem

flaszka upada na podłogę i się tłucze

 lis zamienia się w dzika

 zamyka słój i zawija go w szmaty, nie patrząc na niego

bierze go pod pachę, bierze buciki pod pachę i jako Tadzik udaje się do wyjścia

wyskakuje z domu

Joasia słysząc hałas zleciała do pracowni, od drugiej strony, i widząc dzika zatrzymuje go w drzwiach

Joasia:

A ty gdzie?

Noc!

A gdzie ten drugi?

Dzik(lis):

Oknem uciekł?

Joasia:

To okno się zbiło?

Xo[16] tu się dzieje?

Dzik(lis):

Tak! Oknem, uciekł?! 

Co, e?

Dobra ja go gonie!

Muszę go złapać!

Narta!

do siebie

                                                       i powrotem do ponurego zamczyska.

Joasia:

zostaje sama

patrzy,

Okno zamknięte…

Flaszka zbita.

wylicza

Bucików nie ma, Tadka nie ma, jegomościa też nie ma.

nie widząc wyjścia, a przeraziwszy się bezmiaru osuwa się na kolana, na podłogę i płacze

nic nie rozumiejąc, nie widząc wyjścia poczyna litaśki uprawiać do anioła stróża

Joasia:

W tej ciemnej godzinie

Aniele bożynie

Przeciw tej gadzinie

Nam krzywdy Ty nie

Daj

A jedynie Wypas i Wyraj!

Wypas i wyraj

Aniele boży daj!

wstaje z kolan, podchodzi do kredensu, wyciąga zapałki, bierze lampę naftową i ją zapala

tak płakała, ażli litować się chciało

            pod nosem, trochę do siebie, przez płacz, niewyraźnie Joasia powtarza słowa modlitwy, z zapalonym kagankiem, przerażona

na plecy i głowę coś narzuca

wychodzi w poszukiwaniu Tadzika

idzie w ciemny las, w kółko licząc ostatnią lichwę

Akt III

Scena I

Osoby:

Joasia , Anielski Głos

Miejsce:

izba sypialniana, dom Joasi

Czas:

4:50, skoro świt, o brzasku; poranek co zaś

Akcja:

Joasia skoro świt, ma sen, na jawie, nawiedza ją duch – Anioł o boskim głosie

Joasia:

Ja śpię? Na jawie, sen mi się zdaje?

To już świt? Co widzę?

Modlitwa odpowiedź daje…

ma słyszenie

Anielski Głos:

słychać go, a nie widać

Na kolana, na Ziemię, nie waż się wzroku podnosić!

cisza

Przyklęknij Joasiu, duszę strwóż w skupieniu.

Zaklnij się, pieczęć na sromotne usta swe wdziej.

Przylgnij do ziemi i jako ziarno w niej trwaj.

Zamknij oczy, a nastaw serca, Bogu Sławy Prawią.

głos mówi powoli, wyraźnie

Przykrości i smutki znosić odtąd będziesz,

Aż nie odzyskasz tego, co straciłaś.

grzmiąco, z daleka, z ukrycia

Nieszczęściem rozdarte serce,

Mogiła krwawi skrzepem Miłości.

Męża odnajdziesz w zamku czarnego maga.

Po drugim skraju puszczy, gdzie urwiska.

W słoiku je postać uwieziona, to dusza.

Porwij czarę, rozbij w trzy diabły!

Dla ojca i męża jesteś jedyną nadzieją.

Od teraz w tobie dwa sny marzyć będą,

To doda Ci siły i mocy, jak z dwu warkoczy.

Poranek, po nocy dwie myśli jednoczy.

Miej te zamiary i zakony, by się wypełniły

Plany Wyższym Światom Obnażonym.

Kłamstwo z ust dzieci bogów zniknie [raz] na zawsze!

Światło przemogło. Dla chwalebnych Warmia!

Anioł znika

Joasia:

Jak ja? Jak mnie, to u..?

lecz siła w sercu jej się pojawiła

Uczynię wedle przykazania waszego.

Tylko, jak wyrwać się z pałacu?

Żeby Królowa nie wiedziała.

Żeby mag nie zauważył.

Żeby nikt się nie zorientował.

Żeby lis nie wyczaił!

Zdążyć przed północą, zanim czar się utrwali.

Kiedy tylko mag u nas będzie, do jego zamków pobiec, i zniszczyć słoik!

z pierwszym rannym promieniem, jaki się zjawił w pokoju Joasi, na jej czole budząc ją

Tadzika nie ma!

Dużo emocji

Nie było całą noc!?

Hej..

Pora wstawać!

Jak najszybciej się da!

To był sen?

Zdawało mi się?

Co tu się stało?

Tyle muszę zrobić…

Tyle muszę zrobić…

wstaje szybko i znika w łazience

słychać wodę, coraz ciszej i ciszej, i ciszej… znikamy

Scena II

Osoby:

                                                                                                     Joasia i służki pomniejsze, Motyle

Miejsce:

na dworze, u frontu

Czas:

od samego rana

szósta lekko

z godzinę od świtu

Akcja:

przygotowania do balu

pokazany przepych żeby sprawić wrażenie

zapełniając wszystkie komnaty czarnymi kwiatami

wszystkim dyryguje Joasia i służki pomniejsze

Motyle łatają nie widać gwardzistów

przed dworem, na zajeździe stoją furgony

ze skrzyniami pełnymi kwiatów, w jednym odcieniu szarości – czerni

szoferzy i tragarze przeładowują skrzynie

z pak na ziemię, gdzie dalej Joasia każe wyciągnąć kwiaty i wnosić do środka

Scena III

Osoby:

                                                             Król z Doradcami,

i służki pomniejsze, Motyle

Miejsce:

                                                                                                                  na dworze, u frontu

Czas:

od samego rana

6:05-6:10

Akcja:

Wynika ze sceny II w niej się dziej

Król z doradcami rano wyrusza, skoro świt

Mijając pracującą i kłaniającą się służbę

Król:

 mówi Joasi,

Że jak by się pani pytała, to my na polowanie poszli.

Joasia:

A na co waści będą zamierzać?

Doradcy:

Też pytanie!

Na trufle!

Joasia:

Na trufle?

Doradcy:

Na trufle!

                                                                            zbliżają swe nochale do Joasi

A może nie?

A może na małe kotki, takie jak Ty!

odskakują i tryumfalnie

Nikt i nic się nie ustrzeże nosicieli gniewu króla!

Joasia:

Panom by się przydały jakieś ziółka, a nie grzybów po puszczy szukać!

zażartowała

brak reakcji czyjejkolwiek

w dalszym ciągu sceny, akcja taka

panowie dokańczają ubieranie – rękawiczki, gogle, szale, kurtki dopinają, sztruksy dopasowują

Joasia zajmuje się kwiatami

znikają panowie, bez słów odbiegając, gdyż o własnych siłach się poruszają

do ciężarówek wsiadają szoferzy

 dwóch ze służby od Joasi zamyka tyły wozów

odjeżdżają robiąc nieco dymu i kurzu

silniki warkoczą, cichną w dali

odjeżdżają w te samą stronę, co panowie, gdyż droga jest tylko jedna

w perspektywie stają się coraz mniejsi i mniejsi…

tymczasem Joasia i reszta służby zostają tak

mimo, iż

jest to

koniec sceny III

Scena IV

Osoby:

 Król z Doradcami

Miejsce:

lasy, puszcza, podnóże mrocznej góry ze zamczyskiem

Czas:

6:30 – 7:20

Akcja:

polowanie na trufle

Król z doradcami bieży przez lasy, cala zgraja biegnie na czworakach, knur prowadzi,

docierają do puszczy

do podnóży mrocznej góry

na szczycie, której jest zamczysko TKILNW i, scena V

Scena V

Osoby:

 TKILNW, Król, Doradcy

Miejsce:

w zamczysku TKILNW

Czas:

7:30 – 8:10/20

Akcja:

Król w zamczysku

TKILNW pojawia się znikąd

Król:

Królowa chce jakiegoś dzikusa!

Doradcy:

Barbirżnice!

Król:

‘amiast nas, byka jurnego?!

Na szewca się zamyśla?

Naszych lędźwi wzgardza?!

frustracja połączona z maniakalizmem

Naszego nasienia zapomina.

Doradcy:

My go zabić chciały!

Król:

Przysięgam go zabić!

                                                                        Doradcy:

Już bym ubili to…

Król:

Ale owy teraz pracuje dla mojej.

Doradcy me tu mnie posłały, rade daj, albo łeb padną, kundlu zawszony!

TKILNW:

A widzi na mnie, nasza wysokość?

Rasowiec, jak ja (!sic), zawszę wypielęgnowany.

tu, prezentuje się

Umi zawsze zadbać.

U mię zawsze znać Wać!

Prima sorte!

Ha, ha, mam tu ciało lisa w słoiku.

Doradcy:

Na przebranie.

TKILNW:

W nim to nikt cię nie pozna, możesz działać swoje.

Mordować ile wlezie, w cudze idzie konta.

A potem, jak się odmieni, czy co tam woli dobrotliwość, jako król karze lisa ubić, za zabicie dzika.

Komprende!?

Król:

 przygląda się słojowi,

Ciekawa technologia.

 TKILNW:

 w tyle daje coś doradca

Gracja, gracja, hłe, hłe.

dziękuje szydząc niewiadomo, z czego…???

Tyle pracy przede mną…

Król:

pyta

Jak się odmieni…

ale słyszy zamiast tego,

TKILNW:

wymijająco

Oto

PRZEPOWIEDNIA!

KRÓLESTWO CESARSTWEM IMPERIUM SIĘ STANIE,

ZA PANOWANIA NASTĘPCY TWEGO,

CO Z TWEGO CIAŁA WYJDZIE.

Doradcy:

mówią w tym czasie, co padają słowa „…następcy twego,”

Syna, o syna chodzi.         

                                                                                                a                                                TKILNW dokańcza „…ciała wyjdzie.”

Król:

Bajecznie, jakby, kto nie wiedział!

Zrazu mów, jak się w lisa zamienię?

TKILNW:

Po ludzku, normalnie.

Tu masz słój, bierz go i jak będzie pora…

wskazuje na doradców, i do nich, jakby mówi „czas stuku puku”

…jak będzie pora to się zmienisz, zamienisz, odmienisz i już.

Ale masz tylko jedna szansę, doradcy niech cię wspierają.

I zaklęcie:

Ze słoika dusza skika

Ale pamiętaj, bądź ostrożny, przestrzegam cię!

Ten czar już jest w użyciu

A kto mieczem waruje, tego miecz częstuje…

Doradcy i Król opuszczają budynek

Król:

do doradców

Dobra, wszystko wiemy, idziemy.

do TKILNW

Rozliczymy się, jakoś, w przyszłości.

TKILNW:

Nie ma sprawy.

Dla Króla wszystko.

Doradcy:

Uniżony sługa cieszy się, że mógł pomóc.                   

Król:

Opuszczamy to miejsce. Rychło!

Za mną!

wszyscy, prócz TKILNW, wychodzą za Królem

Scena VI

Osoby:

 Lale, Król z doradcami, Joasia

Miejsce:

basen, przy ogrodzie

Czas:

jest po 9

Akcja:

ogród: jakoś, zielona trawa, drzewa, słońce, zero chmur na niebieskim niebie

Lale na leżankach właśnie się rozsiadają by sobie odpoczywać, sa w bikini, toples dla odważniejszych, dziwaczne stroje pełne fikcyzmu, mutyzmu, dadaizmu, i kokoizmu, jak zwykle

w tej samej chwili na horyzoncie; co panie wychodzące przez taras do basenu

z oddali właśnie wydziera Król ze schowanym lisem w słoiku, z doradcami

wraca z polowania

idzie przez ogród od strony ciemnego boru

z pomiędzy wielkiej łąki i w ogóle połaci i rozlewisk przeogromnych

Król wychodziwszy mija Lale w tym czasie już leżące

Król:

 wrzeszczy, chyba na Doradców, a może z radości, a może na świat, nie wiadomo

Arr ghh!

 i chowa się u siebie w komnatach wraz z Doradcami

ci zaś nic nie mówią, nie odzywają się wcale, idą wierni i cicho z nosami na kwintę

Królowa olewka total wskakuje do basenu i śmiga żabką

Na co Hrabina oczy wybałusza, i ze śmiechu się zanosi, ale takt musząc zatrzymać udaje, że nie parska śmiechem

Hrabina wstaje i poprawia ręczniczek na leżaczku i kładzie się nań z powrotem

w chwili, co Król wchodzi do pałacu, pojawia się w drzwiach tarasowych Joasia

Joasia zauważa[17] coś za płaszczem Króla

ale w pospiechu nie zwraca za tym uwagi, niesie pani szampana

Scena VII

Osoby:

Lale, Joasia

Miejsce:

ogrody

będzie ze 40º

upał, daje się odczuć w każdej scenie obecnego wątku plenerowego, acz teraz najbardziej

Czas:

                                                                                                                  jest przed 10

Akcja:

zielona trawa, drzewa, słońce, zero chmur na niebieskim niebie

Królowa, Hrabina i Joasia nad basen pozostając kwilą

Lale zanurzone we wodzie, pływają

podpływają do Joasi, która przyniosła ręczniki, i tylko czeka, kiedy będzie mogła lecieć do zamku, tu, a zaraz tam TKILNW

Królowa podpływa do drabinki i się naga[18] wynurza

Lale teraz wychodzą kolejno z wody, Joasia od razu je odziewa, stąd nic nie widać; skąd inąd w dość skąpe ręczniki, czarne, ze złotymi, haftowanymi literami rodowymi i herbem rodowym, oraz godłem złotego cielca, oplecionym w ostrokole róż

Królowa:

zwraca się do hrabiny

Wyobraź sobie.

pokazuje przestrzeń wokół

Tutaj patrz!

Orkiestra. Ogród, scena.

Orkiestra!

Taki piękny dzień, po co się kisić w pokojach?

tu chce zrobić bal, w ogrodzie!

Joasia:

powaliło ją to

do siebie, cicho

Co? Jak?

Królowa:

nie przerwanie; nie zauważa Joasi, mówi swoje

Przy basenie, dodamy świece, lampiony, kwiaty, wino, i całą resztę, Joasiu, proszę to uczynić, jak mówię, stoliki tam, scena tam.

Joasia nie ma wyjścia czyni to, co pani kazała

Królowa:

wraz z Hrabiną idą do środka

Do obiadu, będziemy zajęte, proszę nie przeszkadzać i zawołać na obiad.

Joasia:

A o której pani życzy obiad?

Królowa:

Hm, dziś bal, wiec o 13,30 coś?

do siebie pod nosem

Może, pierwsza 30?

do Hrabiny

Hrabina uśmiecha się i wzrusza ramionami

Joasia:

Czy goście będą?

Królowa:

Jak zwykle…

Joasia kiwa głową na znak zrozumienia i przyjęcia wytycznych

Królowa kontynuuje

Zaś zrazu potem nastąpią dwie godziny sjesty.

Joasia:

do siebie, w ciszy

Nie, teraz to na pewno nie zdążę!

Królowa:

nieprzerwanie

Bal o osiemnastej zaczniemy, bo już znacznie chłodniej

Joasia:

na głos

Dobrze, łaskawa Pani.

wychodzi by zająć się reorganizacją

Już ja się wszystkim zajmę (!)

Hrabina:

Obowiązkowy popas,

Cigarten, aperitif wtenczas.

Królowa:

W sali poolowej[19]?

ale Joasi już nie ma???

                              Scena VIII

Osoby:

 Królowa, Król

TKILNW – jako Czarny Jamnik

Hrabina, Doradcy

Rodzina i dwór królewski w liczbie:

 2 knury, 2 maciory,  12 prosiąt, 1 sęp (w koloratce), 6 kur (2, 3 łażą po stole)

Służba: 4 służki, 2 służących

majordomus nie robi nic innego tylko stoi z tyłu, przy drzwiach

Joasia usługuje tylko Lalom

Gwardziści[20] wraz z dwiema Hienami pilnują

Miejsce:

salon jadalny, przy stole

Czas:

13:30

Akcja:

Obiad

 zaczyna się od pustego[21] pokoju

wchodzi służba i nakrywa do stołu

natychmiast wpada[22] jak dzika rodzinka świni[23], rozsiadają się, gromadzą, zmieniają miejsca

wbijają Doradcy, potem Gwardziści, potem Hieny, i znów Gwardziści

wtedy Hrabina

Królowa i Król

Król i Królowa siadają na czołach

Gwardziści latają w całej sali

Hieny obstawiają drzwi

dopiero wtedy Hrabina siada koło Królowej po lewej

Doradcy przy Królu się znaleźli

reszta siada, jak popadnie i dopada do dań[24]

zaczynają jeść i pić, co popadnie, nawzajem sobie wyrywając, i pustosząc misy i dzbany[25]

ogólny harmider i chaos

Lale ledwo, ledwo, coś udają, że jedzą, nawet udają, że coś udają, a nawet…

nakrywszy, nie obsługując stołu i gości służba czeka pod ścianą[26]

Król:

żre jak świnia

będzie coraz więcej pił:/

 lokaj więc będzie co chwila podchodził i nalewał

 w końcu Król zatrzyma go, zabierze mu butelkę, i da porządnego kopa w dupę

 od tej pory lokaj będzie, co dłuższą chwilę przynosić butelki

 przyniesie 1[27]+(0,75+0,25)[28]+6[29]=8szt. razem tj. 8 L

tymczasem

do królowej

Możesz mnie te robactwo zabrać sprzed talerza.

Nie lubię, jak mnie muszyska strawę obsrywają!

Królowa:

To są motyle!

I one nie abbe’srywają!

Król:

Ale natrętne!

Królowa:

 podnosi obrusy

przy nogach pani ułożył się czarny jamnik

do którego Królowa mówi

Prawda, mój mały psiutku?

Król:

Jeśli chcesz każę im powyrywać skrzydełka, żeby zapomnieć, że wszędzie je widzę!

Królowa:

O, co to, to nie!

Żebym ja tobie, czego nie wyrwała!

Hrabina:

Istne zoo!

Cyrk!

Cyrk!

Doradcy:

jak klechy w kapturach

tylko im szpiczaste nosy wystają / szczurze pyski

jedzą palcami / pazurami okropnie długimi rozmawiają między sobą

wskazując na inwentarza przy stole, w szczególności na Króla

do siebie

Pa’ja’żrą![30] 

Świnie, nie widzą nic po za korytem.

Królowa:

Widzą! Czarne muszyska!

Buahaha!

Jamnik wskakuje i już jest na kolanach Królowej

Król skinieniem głowy, pokazuje na hieny, a następnie motyle

Hieny podbiegają do pani, którą wszędzie wokół obskoczyły motyle

Król:

Wytłuc to latające paskudztwo.

do siebie

Mole wścibskie!

Królowa:

Ani mi się waż.

Hieny podbiegają do Króla, ale z kolan Królowej podnosi się Jamnik i zaczyna warczeć, szczerzy kły

Hieny kulą ogony i potulnie kładą się na podłodze… przed stołem na przedzie sceny, koło pana

Król:

wybucha śmiechem

Rozumiesz, co ona mnie robi!

O, zlituj się, jak można tak wytresować jamnika, by mi się hieny lękały?

Gdybyś nie była mojąĄ, musiałbym cięĘ dźgnąĄćĆć!

Sprawa honoru.

Królowa, goście, po tym tekście konsternacja

Doradcy:

O, już widać!

Przyszły król, syn potężny waszych wysokości będzie nam miłościwie i dobrotliwie panował! Jak ma tak hardą matkę i twardych ojców!

Król:

Do mnie pijesz?

Doradcy:

przełykają ślinę

Ee…

zrobiła się cisza grobowa

Król:

To zrób mi z tego jakiś przedni toast!

Do diaska! Ryjcu zafajdany!

Doradcy:

naprędce

jeden przez drugiego, standardowo

Toast!

Wznosimy!

Za.

Hardych matkę.

Królową.

Jedyną.

Za.

Twardych ojców!

Króli królów, rodu knurów!

Abber przyszłe sonen[31], króle potężne!

Waszych wysokości.

Par excellence.

Miłościwym, a dobrotliwym i sprawiedliwym.

Po wsze czasy, w panowaniu ostałymi były!

Wiwat!

Bravo!

wszyscy wznoszą toast za Doradcami

Królowa, jako jedyna nie jest kontent

i, jako jedyna trzyma w górze kielich napełniony[32] winem

drugą ręką miesza od niechcenia widelcem po talerzu

Hrabina:

 bawi się przednio, winem podchmielona, jak każdy biesiadnik zresztą

szturcha łokciem siedzącą obok Królową

wznosi toast

Za Królową Matkę i jej Syna przyszłego Władce Świata!

Hip, hip!

Wszyscy:

Sto lat!

Sto lat!

Hieny:

jednocześnie

Salut!

Salut!

tematem przy stole, grającym, jak kapela do kotleta, na weselu; stała się Królowa i jej przyszło rodzony Syn, „czy będzie podobny do ojca?”, „czy matki?”, „czy jaki?”

piją, jedzą i gaworzą

Scena IX

Osoby:

Joasia, Królowa, Król i pozostałe postaci, jak wyżej, te same

nowy przychodzi (Lis)dzik

Miejsce:

salon jadalny, przy stole

scena VIII

Czas:

14:00

Akcja:

ciąg dalszy obiadu

 kontynuacja poprzedniej sceny VIII[33]

w pewnym momencie do Joasi, stojącej za Królową, w pobliżu, pod ścianą, podchodzi lokaj, skądś się pojawia i coś szepce do ucha Joasia, a ta wtedy wychodzi

po chwili wraca z (lisem)dzikiem, który udaje, że jej nie zna

ustawia go w drzwiach

 na progu

Joasia:

do Dzika(lisa)

Jesteś jakiś inny…

Nie poznajesz mnie?

Nie pamiętasz, kim jestem?

jest w panice

kieruje się do Królowej anonsując go

Ja_śnie Pani… Ja śnię..?

Królowa:

Co tam mamrocze?

Nie pomni języka?!

Anonsuj, bo nie wiem, z czym przylazła!

Joasia:

jest zdruzgotana, nie wie, co ma robić miota się

wykrzykuje

Najmiłościwsza Pani! Szewce przyśli!

do siebie

Królowa:

 do Króla

Knurze wielki, przeogromny, wielgaśnie wielgachny,

Który torujesz sobie swym cielskiem drogę do mej miłości!

Wybacz, ale na sekssekundę się oddalę?

Pozwól, że ten tu, drobny szewc zabierze mą uwagę.

Bal, nie może czekać!

Król:

pije i się wydziera

Osz, ty wredna małpo! Już ja cię ubiję!

i zerka za pazuchę i słoikowi się przygląda

Doradcy:

też są na rauszu

 do króla

Nie tu, nie tu!

Jeszcze nie teraz.

Godzina się zbliża.

Królowa musi być obuta!

Zaklęcie, syn!

Król:

Co, wy, wygadujeta?!

Wy, szczurze pyski!

E, się wygadali? Król nic nie wie o zaklęciu powiązanym z bucikami, na innym poziomie, niż ze buciki robi szewc, a zaklęcie jest na lisa ze słoika…, o co chodzi?

Król nie kuma

pijacko

Nie, nic mi nie wiadomo, żeby syn, jakiegoś zaklęcia wymagał?

brutalnie

W butach, czy bez wezmę królową!

lubieżnie

Zaleję formę!

jakaś kura wlazła na stół i dziobie łażąc po nim, przed królem, a inna na drugim końcu

Król zamaszystym ruchem łap trąca kurę ze stołu

Won mi stąd, wrono!

kura ląduje na ziemi i wlatuje od stół

do doradców

jakie jest hasło!

Doradcy:

Ależ tak! najwspanialszy protoplasto!

Zaklęcie na lisa brzmi…

Królowa:

wstając z miejsca, szybko ripostuje Króla, tak by ów nie słyszał, a reszta tak

Chyba, plastusiu, tak cię urabiają…

na Hrabinę, Hrabina na Królową i w śmiech

Króla

Doradcy:

odciągają na bok, jakby, ale nadal siedząc Króla po cichu

Na uszy królewskie, w tajemnicy tu kłaść musimy te słowa…

pochylają się na władcą

Ciii…

Zaklęcie na lisa brzmi[34]

Król:

Na lisa…

Doradcy:

Ze słoika…

Król:

Se słoika…

                                                                                  sięga po słój…

Aa, słój!

…słój za pazuchę, lecz go nie odnajduje

Słój, gdzie jest słój?!

krzyczy z deka naumruszony

Królowa:

Co chciałbyś Prostatoplaście?

Tfu !

 splunęła

Kochanie?

Słoik, chcesz? Na psi, psi?

To już do toalety ruszyć zadzi nie łaska?

Ja wychodzę!

Król:

 usłyszawszy to, we wściekłość zaczął wpadać

 Co??!

już się w środku gotuje, i już szuka czegoś pod ręką

Doradcy:

Cicho, panie!

 jeden mówi

Już mamy słój.

Kontrola przejęta.

Niech idzie, buciki mierzyć, to ważne..

Tymczasem tu, może król się bawić.

Niebawem przyjdzie chwila.

My powiemy.

Czas stuku Puku!

Król nie zauważa w swym zamieszaniu tego, że królowa wychodzi

Królowa idzie do siebie, wychodzi z Sali jadalnej, przechodząc obok szewca dzika(lisa) udając ze go nie widzi, dzikowi(lisowi) ślina z pyska cieknie, a w raciczkach trzyma pakunek, w nim są buciki

my za nią do kolejnej sceny

Scena X

Osoby:

 Joasia, Królowa, Dzik(lis)

Miejsce:

wielki hol, z dwoma schodów ciągami i kandelabrem zwisającym z sufitu

Czas:

14:10

Akcja:

scena ta będzie ruchoma

Królowa, Joasia i szewc wychodzą na zewnątrz, z sali jadalnej

idą przez hol do schodów

królowa przodem, Joasia za nią, wtedy szewc

Królowa:

Proszę, Mistrzu!.

Ze mną…

Joasia:

nie bardzo wie, co się dzieje, wszystko przez szewca, który nie jest sobą

Gdzie?

Królowa:

Na górę.

Joasia:

Na górę?

Królowa:

poirytowana

Joasiu!

Przecież nie będę się przybierać na schodach?!

Joasia:

wciąż próbuje zrobić coś z dzikiem, tak, żeby Królowa nie widziała,  ale on nic, tylko gapi się na królowa, aż cieknie mu piana z pyska

 z chęcią by zdzielił Joasie za to, że do niego próbuje się tulić, patrzeć w oczy, łapać za rękę

Hej! Hej!

Królowa:

 idzie do góry, do siebie, ze schodów w połowie drogi, opierając rękę na poręczy

obraca się w dół i mówi do Joasi

Za dwadzieścia minut szewc u mnie ma stać.

Albo nie.

Gdzie ostatnio.

Niech czeka w salonie portretowym, tam go przyjmę.

i sama skręca w lewą stronę

Joasia:

Chodź!

Tędy!

idzie ze szewcem gdzie pani każe, tj po schodach, ale tym drugim biegu i skreca w prawo

Dlaczego nie patrzysz na mnie?

Naprawdę nie widzisz mnie?

Patrz na mnie!

Tadziu?

Już ci się nie podobam?

Ta kukła ci się upatrzyła?

Teraz z nią będziesz miał dom, życie, rodzinę?

Czy tylko będziesz ją pieprzył?

Dzik(lis):

 silnymi grabiami chwyta Joasie w ramiona

Co?

ta zaczyna się wyrywać i pięściami okłada (lisa)dzika

Będę pieprzył?!

do siebie

Tak…

Joasia:

O, o! Co? Co?

Powiedziałeś, co?

Co zrobiliście z moim Tadziem!?

Kim Ty jesteś?

Dzik(lis):

przed drzwiami do Sali portretowej

policzkuje Joasie, ta upada na ziemie

To tu, tak?

znika za drzwiami

Joasia:

wstaje z ziemi

Nie!

To ten lis! Nie mój dzik!

Do Twierdzy, szybko!!

Muszę rozbić te czarę gorejącą!

Dość czekałam!

Co ja robię?

Zamiast działać pędem, tracę czas, którego nie mam.

O czym ja myślę?!

Dalej do Czarnego!

Do zamku.

Ile sił, w nogach i tchu w piersiach!

Do zamku, uwolnić mojego dzika!

Scena XII

Osoby:

 Joasia, Anielski Głos:

Miejsce:

1 – droga do twierdzy TKILNW

2 – twierdza TKILNW

Czas:

14:00-18:00

Akcja:

1

Joasia skoro tylko pani poszła z szewcem na górę, przymierzać buty i nie tylko; ile tylko sił w nogach i tchu w piersiach, biegnie do zamku TKILNW by uwolnić swojego dzika,

biegnie jak wcześniej król i doradcy na polowaniu – te same scenerie

jest bardzo zwinna i szybka, co widać szczególnie jak bieży lasem boso

czasem skacząc między drzewami, a czasem po nich

szybsza od panów trzy razy

dobiega

2

Joasia:

wpada do twierdzy, do środka

Dobra, jestem!

Teraz tylko przeszukać cały zamek[35]

i zaczyna latać

a po chwili dodaje

Na szczęście nie jest wielki.

 na prędkości przeszukuje komnaty i szpargały

w środku wygląda mnie więcej tak:

1 piętro, wieża, lochy, 2 komnaty: sala z kominkiem i sypialnia z garderobą

wszystko wszędzie fruwa by znaleźć słój z lisem

dwie godziny daremnej Tyberiady

Joasia siada załamana, kompletnie wykończona i, zła i plącząca i totalnie bez nadziei

                                        zaczyna się modlić

Joasia:

przez łzy

Jak to aniele?

Na litość boską!

Gdzie ja, gdzie mnie tu posłał?!

Ślepej kurze ziarna szukać kazał?!

płacze

Całą pieczarę przepatrzyłam.

Trzy raza!

W te i we fte!

wskazuje w te strony

I tu, i tam!

Jak to aniele?

Na litość boską?

Co mnie ślepej..?

Na co mi, o, te oczy!

Po co mi one?!

Jak nic nie widzę!?

Nie ma!

Nie ma!

Jak nic nie ma!

Nie ma!

Aniele! Zlituj się! Pomóż!

Anielski Głos:

pojawia się głos anioła tłumacząc, co się stało…

Głosem serca się kieruj!

Wielkiej bądź Wiary, Weduno!

Głosem serca się kieruj!

Zwątpiłaś i się los pokrzyżował!

Nie obawiaj się niczego. To twoje przeznaczenie.

Głosem serca się kieruj!

Joasia przypomina sobie Króla powracającego z polowania

Król zabrał słój, do złego większego.

Bo święci się coś bardzo strasznego!

Joasia:

Słój, od sama rana, był w zamku!?

Trzeba szybko wracać!

dużo emocji

Niee!!

A, aa!!!

do anielskiego głosu

Dość gadania!

                                                                    Anielski Głos

Głosem serca się kieruj.

na te słowa, Joasia oszalała

zrywa się na równe nogi

 rozgląda się, jak za dotknięciem magicznej różdżki dostaje energii i wybiega z komnaty, z zamku

rusza z powrotem

Ruszaj, kobieto, za Intuicją!

Nic ponad miłość nie dając.

Z nią przyjdzie Ci zwyciężać.

Światło moc traci, gdy wątpisz.

      oszalała dziewczyna, coraz bardziej traci zmysły

leci przez las i się wydziera szlochając w niebogłosy

uciekająca Joasia widoczna jest jedynie przez drzwi, ewentualnie okiennice

znikająca gdzieś…

scena odgrywana we wnętrzach, z widokiem jedynie przez otwory ścienne

Joasia:

coraz ciszej, niesłyszalnie w końcu

Jak to aniele?

Na litość boską!

Szybko, szybko.

Wracać!

Scena XIII[36]

Osoby:

 Królowa, Dzik(lis)

Miejsce:

sala portretowa – barok rokokoko króla słońce

Czas:

Po obiedzie, ale jeszcze przed balem

Akcja:

Królowa dostaje buciki

Ewentualna scena lubieżną winna być

Królowa:

A ty, tą małą tak zimno traktujesz?

Smutek w jej oczach zawarłeś,

Jak porażone bije jej serce!

Hm

Uśmiech

Miło.

Ale ja, tu, teraz muszę i chcę ci jakoś osobiście podziękować za tak piękny frasunek.

Dzik(lis):

Królowa jeszcze ich nie wygrała.

Królowa:

Gdybyś ty był w jury

Dzik(lis):

Gdybym był jury?

Królowa:

To bym wygrała?

Dzik(lis):

Co? Gdybym Ja wybierał?

Gdybym był w jury?!

Tak, ale nie zobaczyłem za wiele, żeby móc się, co zadecydować.

Królowa:

Tak, tak.

Jesteś rzemieślnikiem, tworzysz rękoma.

Masz silne ramiona, i wspaniałą klatę!

Dzik(lis):

Złapię waszą ponętność, w me silne ramiona.

Przycisnę Cie do swej wspaniałej klaty!

Sprawdzę, do czego jest Królowa stworzona!

Królowa:

na pełnym oriencie, przykumała bazę, niczym rasowa rysica

Hola!

Kolego śliczny, sympatyczny.

wyraziście intonuje

Wczorej inny stosunek miałeś!?

Dzik(lis):

szelmowsko, przerywając

Wczorej?

To wczorej inny stosunek był?

Dziś jeszcze stosunku nie miałem!

Królowa:

Lecz czy mi się zdaje?

Ty Królowej nie oszukasz.

Nie próbuj nawet.                                       

chwila zamyślenia, kto wykona kolejny ruch

Królowa jest po jednej stronie sali

Dzik(Lis) po drugiej stornie sali

Kim ty jesteś, co?

Kim?

Skąd jesteś?

Dzik(lis):

stoi i się gapi

naprężony, jakby gotów do skoku

krąży przed Królową

pytająco

Ja?

Jestem Szewc Tadeusz, Dzik!

Jam jest Dzik.

wierzgać zaczął jak dzik w lesie rozrywający dywanowe poszycie

tryumfalnie

Dzik!

Hm.. pycha Królowa!

Królowa:

niepozwana sobie, i raz po raz czmycha na napastliwego przebierańca

Akurat!

A ja jestem Królowa Matka.

ugryzła się w język

Choć sama nie wiem.

O co cho..?

Zamyślam się, coś chciałam rzec, ta myśl…

Zatrzymująca…

Dzik(lis):

przerywa

Uwagę?

Królowa:

zapowietrza się

Niepotrzebna?

Dzik(lis):

A jednak!

Królowa:

W zakamarkach umysłu, …

Dzik(lis):

Schowana.

Królowa:

Nie do wydobycia…

Dzik(lis):

Za bardzo zła…

Królowa:

Przerażająca.

Dzik(lis):

Jak stopniowe uświadamianie, że…

Królowa:

Przede mną nie stoi Dzik.

Dzik(lis):

?

Królowa:

A…

A, wy, twór[37]?

Jaki?

Dzik(lis):

wściekle, rzuca krzesłem, roztrzaskując je o ścianę

Dzik!

Królowa:

chwyta za świecznik i przyjmuje pozycje jak podczas walki

                                                                                               naciera, naciera, unika, i ucieka do tyłu

TKILNW teraz każe mi przyjmować takie posły?

do siebie

Zawsze na szczycie swej piramidy, staraj się myśleć pozytywnie.

dzik

TKILNW?

Królowa:

Zaczarowałeś buciki, tak?

Gdzie one są teraz?

Dzik spogląda w stronę stołu

W pudełku, na stole?

Tyś je tam położył?

Dzik(lis):

potrząsając głową zanęcająco

Dzik sam, nikomu nie dał!

Dzik, dla Królowej, sam jej zrobił.

Królowa:

chwaląc

Dobry Dzik.

pytając

Maga widział?

Dzik(lis):

pytając

Maga?

Królowa:

U czarno maga byłeś?

To on, te buciki zaczarował?

Zaczarował je, w ogóle?

Dzik(lis):

Co?

Królowa:

I, coś jeszcze?            

Dzik(lis):

udaje głupiego

Co?

Królowa:

Co to było?

Nie przypadkiem, dzik?

Dzik(lis):

mechanicznie

Ja jestem dzik.

Królowa:

jak stała, tak zaczęła się czaić[38][39]

A zrobisz coś dla mnie

Dzik(lis):

Co?

Królowa:

Co tylko zechce?

Dzik(lis):

Nie.

Królowa:

oburzona

Nie?!

Dzik(lis):

Nie.

Ja, sam, zrobię, więcej jeszcze.

I wszystko, co będę chciał Królowej się spodoba!

To, co ja będę chciał!

Królowa:

TKILNW cię przysyła, jako podarek do butów?

Dzik znów próbuje się rzucić, ale Królowa ciągle mu odskakuje

Dzik(lis):

Agr!

Królowa:

Straż!

wpadają Gwardziści[40], w czarnych zbrojach, są więksi o głowę od Dzika

natychmiast otaczający, nic mu nie robiąc, kordon skrył Go w swej wnętrzności

Dzik(lis):

Najmiłościwsza Pani!

Jestem jednej cechy, prostym dziadgą…

Królowa:

przodem do publiczności, tyłem do Dzika(lisa) i Gwardzistów

Co mi tu gdera?!

Uciąć łeb mu!                                                                    

przerażonego dzika chwyta dwóch osiłków, siłą zmuszają do uklęknięcia, i pokornego nastawienia karku

nie bez oporu Dzik, jednak po chwili i naporze trzech typów pada, łba nie chyląc

Dzik(lis):

Ja sam to chciał!

Sam?

straże siłują się z rakiem wciąż, inny wielki topór szykuje

Dzik(lis):

By hołd oddać, Najcudowniejszej Pani!

By stać się manifestacją jedyną Jej Myśli!

królowa unosi dłoń na straże, by zaprzestały

trzyma dłoń lekko,  w górze

kończy w pośpiechu, z toporem nad głową

…kreacją Jej Pragnienia!

Królowa:

potulnie

Chcesz służyć mnie?

zniewolony

Dzik(lis):

Tak

I być dozgonnie wdzięcznym?

Dzik(lis):

                                                                                              upokorzony

Tak.

Królowa:

ukontentowana

Za łaskę zycia?

Dzik(lis):

Tak…

nie kończy, bo

Królowa:

mówi, wielce ubawiona

Bycie mą zabawką?

Dzik(lis):

ugina kark, i patrzy spode łba

gorzko przełykając ślinę

Ta..k!                         

jest na swoim, ale nie o to mu chodziło

ma życie ma królową, ale stracił siebie

Królowa:

w zamyśle podstępnie chce się dowiedzieć więcej o tajemniczym gościu

Co chcesz w zamian?

Ile żeś wart?

Stracisz głowę, jak nie będziesz mieć jaj.

Wyceń swe usługi…

z akcentem na

…Dziku.

Dzik(lis):

próbuje uwieść Królową, jako ostatnia deska ratunku

Chcę posiąść waszą wysokość, nic więcej myślę.

Sprawić, jej i sobie, ból i przyjemność za razem…

Nic więcej…

Królowa:

Nic więcej, jak podnóżkiem dla mnie będziesz!

Nic więcej!

i wybucha śmiechem

Ha, ha!

Dzik(lis):

Wedle woli!

Do usług!

Królowa:

Uwolnić.

strażnicy rzucają Dzikiem(lisem) o podłogę

jest zdruzgotany, jak zahipnotyzowany, sponiewierany, próbuje dość do siebie, poukładać wszytko sobie

Dzik(lis):

Bogowie niech będą wdzięczni!

Królowa:

stojąc teraz nad dzikiem(lisem), który do jej stóp się rzuca i całuje

Straż, out!

do Dzika(lisa)

Ty masz pojęcie, jak łacina uprościła tresurę?

Mówię „out” i, patrz, jak wychodzą.

A kiedyś się mówiło wynocha, albo precz.

Teraz jest „out”.

A w tenis grywasz?

popatrzyła na niego z pogardą, przeplataną podnieceniem

bo jeszcze do końca nie wiedziała, co chce z nim zrobić

Nie, bo skądże…

W tenisie też jest „out” i znaczy to samo.

                                                                                                    do siebie

Mniej więcej…

Dzik(lis) staje na nogi, sapiąc ciężko, patrząc w dół, po perskim dywanie

Królowa tresuje Dzika(lisa)

Mówię do Ciebie

Raz!

I masz być przy mnie!

palcem wskazuje na swoje buty

Tu!

odchodzi dalej, w drugi kąt

Raz!

Dzik(lis) przylatuje na zawołanie, lądując u stóp

Królowa wskakuje na jego grzbiet, wbijając się pazurami, chwyta się mocno

Mam ochotę być porwaną!

Przez Ciebie!

Teraz i stąd!

dzik(lis) doskakuje do okna, niczym rumak, lecz na czterech swych racicach

doskakuje i wybija je kłami

Pokaż, na co Cię stać!

Że mnie posiąść godzien.

Dzik(lis):

opanował strach,

Ja jestem Dzik!

Ty masz być cicho.

Królowa:

zdziwiona

He?

Dzik(lis):

Zamknij się.

Milcz i słuchaj!

Nigdzie Cię nie porwę, jak tu Cię nie porwę!

przewraca Królową na plecy, staje nad nią okrakiem, i rzuca się na nią

usta zakrywa jej racicą

Rozerwę Cię na strzępy!

Wszędzie będzie twoja krew!

Aa!

Królowa gryzie Go

zrywa jej część garderoby, rękaw i wpycha do buzi kneblując

Osz Ty!

Królowa i Dzik(lis) uśmiechają się w oczach, i kącikach ust do siebie

Przed nikim nie będę uciekał!

powoli i groźnie, zimno

Najpierw Cię zgwałcę!

Kilka razy…

zrywa sznur od zasłon

karnisz spada mu na plecy, nic mu nie czyniąc, osuwa się po woli na ziemie

Potem cię uduszę, gołymi łapami, gwałcąc!

zawiązuje Królowej ręce i nogi

ta nie krzyczy, znieruchomiała z przerażenia, jest chorze zachwycona

A na koniec twój piękny martwy bezwłok zbezczeszczę jeszcze kilka razów…

oczy jej robią się wielkie z zachwytu

Anałsier:

się z nikąd pojawił, w ogóle nonszalancko, z wdziękiem, jak paw, uroczyście

Nie, nie.        

Nie!

Tu nie będzie [żadnego] sexu, ani żadnych scen erotycznych!

To nie moralne i nie etyczne, takimi treściami się posługiwać.

w teatrze, gdzie się ma katharsis odbywać, a nie plugastwa sodomitów!

To chore.

Chore!

pauza

Chore. Słyszycie?

Wszyscy jesteście chorzy!

Powinniście się leczyć!

pauza

Ale jeśli bardzo chcecie…

Albo…

Chociaż część by bardzo chciała…

To może, może się uda, coś jednak zobaczyć, w temacie.

Nagiąć rzeczywistość, i wykreować, to, o czym myślicie, czego chcecie i czego wam trzeba.

Tak w końcu działa rzeczywistość.

Wszystko będzie wam dane, wystarczy zamarzyć…

Królowa:

                                                                                             do Anałsiera

Ej, ty! Spieprzaj stąd dziadu!

No już, idź stąd!

Chcę zostać z nim sama!

No!                                             

Słyszysz, ja chcę.

Ja, Ja, Ja!

Ja chcę!

Wystarczy?

Chcę żeby Dzik mnie plugawił i nic wam do tego!

Wara!

Won!

do publiczności

I was też nie ma!

Na, razie!

Out!

Out!

Out!            

Scena XIV

Osoby:

wszyscy

za wyjątkiem Królowej i Szewca, przebywających u góry

oraz Joasi, co właśnie w końcówce poszukiwań i niebawem zacznie wracać

w trakcie jednak pojawiają się wszystkie brakujące osoby

łącznie ze Szewcem, który będzie, w słoju doznawał, co rusz transformacji

Miejsce:

ogród z basenem, przystrojony i przybrany, by uświetnić bal

Czas:

18:00

Akcja:

BAL MASKOWY

z początku gra tradycyjna, chińska muzyka

wszyscy (z wyjątkami) wychodzą z salonu, ze zamku, przez znane, szklane drzwi obok basenu

do ogrodu wpada ochlana granda i, krzyczy i się wydziera

każdy z gości nosi maskę przesłaniającą oczy

rozchodzą się

podchodzą do króla, obok doradcy stoją

zaczarowane buciki zaś leżą na piedestale po środku ogrodu,

pośród świec i kwiatów

Hieny – królewskie body gardy, stoją w tle po lewej i prawej stronie całego zgromadzenia

Król:

wychodzi, jako pierwszy, i od razu ryczy

Goście, goście, gdzie są goście?

Jak się bawią, moi goście?!  

wysypują się goście zza królewskich pleców

Królowa, gdzie jest Królowa?

Gdzie się bawi Królowa?!

Król chwyta za szablę

Gdzie(?!) Królowa?!

Król, co rusz jest trącany przez wpadającą swarę, gdyż sam stoi w progach, albo tuż przed nimi

tak ciągle trącany.. z metr, półtora, popychany się przesunie…

do siebie, cicho, smutno

Moya Królowa..?

Hieny ratują sytuacje, wytrącając Królowi szablę

                                   przechwytują Króla i trzymają w ramionach, jak prowadzi się pijanego

Hiena1, Król, Hiena 2 idą na środek sceny

grupa pozostała za nimi, według możliwości i rozgardnienia

Hiena1:

                                       jest grubo porobiona, bynajmniej Hiena2także

Panie, Panowie, poł, poł, poł!

Witam wszystkich zebranych tu gości!

pokazuje, gestem gdzie i jak mają się poruszać

Bal maskowy, ogłaszam za otwarty!

Goście proszeni są kolejno.

Korowód na cześć Króla!

Łapiemy się za łapki, wszyscy, i kręcimy w kółko.

biegają obok Króla, z lewej do prawej

Bieżą obok Króla, z lewej do prawej.

W celu prezentacji, do sufletu recytacji.


Prezentacja Gościa, recytacja Osła!

Hiena 2 wali Hienę1 przez łeb, nadal stoją w trójkę

Hiena1 się poprawia

Kolegi Hieny, Posła

Król:

zadowolony w środku

 z szablą i flaszką, której uciął łeb, i tak pije

krzyczy

Niech żyję!

Niech żyję!

Wszyscy:

Niech żyje!

Niech żyje!

niektózi

Nie ma Królowej?

Król:

Niech żyję!

Niech żyję!                                                            

Król odsuwa się na bok, umiejętnie uwalniając z uścisków hien

podpiera się szpadą i pociąga z flaszki

łeb ma spuszczony, zawiesił się…

Wszyscy:

wciąż kręcąc się w kółko

Wiwat, niech żyje!

konsternacja

To jej bal.

A konkurs?!

Hiena2:

Jak wszyscy zauważyli, wciąż czekamy na naszą najwspanialszą władczynie?

Dzik(lis):

się znalazł (?)

Oklaski dla Królowej Matki!

wszyscy klaszczą

Z całą pewnością rozsądna jest cena oczekiwania, jaką każe nam płacić!

wszyscy klaszczą

Hiena2:

Jak wszyscy wiedzą.?.

przerywa Dzikowi(lisowi)

wszyscy klaszczą

Jak wszyscy wiedzą?!

na gest Hieny1 stop oklaskom

Królowa, najwspanialsza pomysłodawczyni, w swym cudzie zapragnęła, uszczęśliwić nas urządzając bal maskowy, a skoli uracza [nas] konkursem, z nagrodą!

Konkurs ten jest dla wszystkich pań, które chcą, zatańczyć pierwszy taniec z królem.  Nagrodą główną jest spełnione przez króla jedno, najskrytsze życzenie!

Wybranka schodzi życzenie jedynie królewskim uchu.

Zaczarowane buciki, czyli bilet w jedną stronę do serca króla, otrzyma ta dama, która swym erotyczn…

…ups…

…pardon

…przjenzyczylem siem…

…eGZOtycznym tańcem oczaruje jury – samego Króla!

na to już się maciory, kury i kwoki zaczęły przyglądać sobie i pląsać zadziornie nóżkami

Od siebie dodam. W tajemnicy.

Nasz nadworny mag Ten, Którego Imienia Lepiej Nie Wymawiać.

Czar rzucił na buciki: „urok wiecznego piękna, płodności i młodości”.

Jakże każda kobieta pragnie zgubnie posiąść je dla siebie?

Oklaski dla TKILNW!

TKILNW kłania się, a gro bije mu brawo

Hiena1:

Halo, halo, chwilunia!

grono przestaje bić brawo

Od przedstawienia się! Prezentacja!

Wszyscy tańczą, w kółko!

ustawia wszystkich w kółko, by kręcili się złapani za ręce wokół króla

i tak pijani wszyscy zaczynają podskakiwać wkoło 

W tym miejscu kuc.

podbiegł do tańczących i wskazał na miejsce gdzie od teraz każdy z kółka będzie kucał

Dobra. Kto jest?

Przecież, gdzie jest ta lista?

szuka po kieszeniach, ale nie ma tej listy, nigdzie ;p

wszyscy klaszczą, wciąż kręcąc się w kółko

Doradcy:

Leć Freestyle!                                                                            

zmiana muzy, zmiana nastroju

od chińskiej gry, przechodzimy rytmicznej muzyki etnicznej

Hienia2:

Hieną2 luzuje i gra teraz rytmiczny marsz wojenny

Bębny! Basy! Rytmy disco wojenne!

Orkiestra!

daje solo na gitarce,

Żółwiki tam tamy, ptaszki piszczałki!

i odkłada instrument za plecy

przyczłapują wielkie żółwie Galapagos i wróbel, cukrówka, wrona i jaskółka i grają wg swego rodzaju, żółwie na skorupach, leżąc na plecach, walą się po brzuchach łapami, a ptaki ćwierkają taktami

            wszyscy klaszczą, wciąż kręcąc się w kółko, teraz do nowej muzyki life bendu

wszystkim, zresztą dobrze już się bawiącym, odpowiednio podchmielonym

podano szampana, we wiadrach dla dolewki

oraz kielichy by je napełniać i opróżniać

tańczyć jednak nikt nie myśli przestać

ale prymitywne to są raczej podrygi, alko konwulsje

 jeden za drugim, w kółko, razem, [ale] każdy swoje

Hiena1:

tłumaczy zebranym reguły, gdy ci się kręcą, wzrokiem próbując coś ogarniać

Gość.

Z prawa.

Przed Królem.

Ukłon.

wywołuje pierwszego, Króla

Król!

ten się ocknął, przygląda

Król Knur!

i rusza

na przód sceny podchodzi Król, i robi to, co Hiena1 kazała (z prawa, przed królem, ukłon)

Król wciąż jest królem, jeden z doradców ma słój, inny pomaga Królowi się poruszać

Król:

To ja!

Król Knur.

każdy potem mówi „to ja i się przedstawia”, potwierdzając, kiedy Hiena1 freestajluje

Król, jako jedyny kłania się ogółowi – ogół Królowi się kłania

Hiena2:

Król knur,

Jak wór, – błota/złota

– Dzik(lis) dopowiada i wtrąca swoje cyniczne uwagi

Wypaśny tur, – ciota

Najświętszy mór.

Pakero stwór, – gbur

I mocarz!

Ostoja cnót, – dup

Kłamie jak z nut!

Na pokaz.

Hiena1:

Następny!

Hiena2:

Ten, którego imienia lepiej nie wymaniać!

TKILNW:

robi, co trza

To ja!

Ten,

Którego Imienia lepiej nie Wymawiać!

Hiena2:

Ten, którego imienia lepiej nie wymieniać!

On

To czyni.

Myślą wyprzedza bez ustanku.                        

Jego

Świat,

W którym się spotykamy.

TKILNW pokazuje na swoją szyję, w geście szubienicznym, lub noża gardło rozcinającego

Koniec

Ze mną.

Żyję, póki gram – jeszcze…                                

Hiena2 ostatnie słowa wypowiada już powolutku

z pokorą i z błaganiem o litość pada na deski

niczym porażona, łagodnie osuwa się z szyją, z przełykiem wyeksponowanym

Hiena1:

Hrabina de Kat!                                                            

podchodzi Hrabina i robi to, co każdy

Hiena2 podnosi się, otrzepuje, otrząsa, i dochodzi do siebie

Hrabina:

To, ja, Hrabina!

Hiena2:

Kat Hrabina,

Tęga mina,

Cud dziewczyna,

Cyce ma,    

Hiena1 pokazuje na te cechy

I pupsko ma,

Dzik(lis) uważnie się im przygląda, analizując permanentnym wzrokiem

Pusta jest,                             

To ciałem gra!

Się podoba,

?…

A to szkoda…

Hrabina:

z łaski bożej młoda!

Dzik(lis) ślini się, oczyska za nią wybałusza

Hrabina i Dzik(lis) zaczynają bawić się razem, ganiając się i pląsając

Hiena1:

Doradcy króla – Szczury: Maniek, Maniuś i Marian,

Doradcy:

podchodzą razem, ale z kolei się przedstawiają i robią to, co każdy

To, ja, Maniek!

To, ja, Maniuś!

To, ja, Marian!

Doradcy zbliżają się do Króla

Hiena2:

Doradcy władcy,                         

Hienia2 leci swoje nieprzerwanie

Doradcy zakrywają Królowi, usta, oczy i uszy, swymi łapkami

Król jednak, zdaje się nie być zaniepokojony, wręcz przeciwnie, kładzie swoje alkoholowe racice mocno na ramionach doradczych

Szczury szubrawcy,

Więźniowie pracy,

Psa nadawcy,             

Bezprawia znawcy,

Wojny sprawcy,

Niezgody zastrzyk!

doradcy i Król wierzgają szkitkami tańcząc

będąc splecionymi razem, możliwe ruchy wykonują nogami

Wszyscy:

coraz więcej głosów się podnosi

Gdzie jest królowa, powinna tu…      

                                                                    wbija zdyszana i zziajana Joasia

patrzy na towarzystwo i trwożeje

nie bardzo wie, co robić, bo towarzycho jest nie do ogarnięcia

i ona sama wpada w ich głupotę, dębiejąc

Wszyscy:

ktoś rzucił

O jest służąca, to może pani się pojawi!

Hiena1:

wie, o co chodzi i przejmuje wodzirejstwo, a nad Joasią kontrolę

chwyta ją w ramiona prowadząc instruktaż na żywo

Gość.

Z prawa.

Przed królem.

Ukłon.

puszcza Joasię i ta sama robi, co trza

ale się nie przedstawia

                                               Hiena1 robi to za nią w drodze wyjątku

To ona! Służka Joanna!

Joasia się kłania publiczności, Królowi i wszystkim innym

 zbliża się do Króla

Doradcy na nią ryjkami wskazują

Hiena2:

Joasia kotka,

Joasia kicia,                                                                                                                

Głupiutka trzpiotka.

Licem zachwyca,                                                                                                                

W łóżku lwica,                                                                                                                

Służka dziewica.    

jednak Joasia spostrzega Dzika(lisa), który za Hrabiną w pląsie podąża, to tu, to tam

Dzika pątnica.

A, gdzie anielica?

pytanie do Joasi, która doleciała do Dzika(lisa) uwieszając się na jego muskularnym ramieniu próbuje oderwać go od Hrabiny

jeden z doradców, ten od ust królewskich, podskakuje, podbiega i szarpiąc przechwytuje Joasię

trzyma ją mocno, gdyż ta się opiera wyrywając, lecz na nic jej to…

Joasia:

krzyczy ciemiężona

Aa!

Wszyscy:

coraz więcej głosów się podnosi

Gdzie jest królowa?

Gdzie?

w tle powtarzają się, co jakiś czas

czasem coś się przedostanie uszom publiczności

Król:

Niech żyję!

                                                                          Hiena1:        

wywołuje kolejnego

Dzik!?

Hiena2:

 Idę po dzikusa!

 Gdzież on bieży, za Hrabiną?

puszcza Dzika(lisa) w ruch samotny, samoistny

Dzik(lis):

To, ja! Dzik!

                                                                           i skacze i wierzga przed wszystkimi

Hiena2:

Dziki dzik,

W słoju znikł.

Lisia kita,                                                              

W dziku fika.

Jakżeś tam

Lisie wszedł?

Gdzie dzik?

Byś rzekł,

A potem zdechł!

w trakcie prezentacji Dzika(lisa) pojawia się Królowa

wychodzi drzwiami, zza pleców zebranych i nikt nie zauważa jej z pierwa

zatrważa się opisem Dziak(lisa)

na dziku fika, chwila konsternacji i jakby podłapała ulubiona nutę

ale już przy lisie wszedł, pobladła, a na twarzy jej niedowierzanie

Hiena1:

dostrzega Królową i biegnie po nią, by ją prowadzić na środek

uniżenie kłania się w pasy i woła, całując rączki

Królowa!

Królowa:

dodaje

Matka.

Hiena2:

Królowa pani!

Dla rodu chwały,

idzie do Króla, ale zerka na Dzika(lisa)

 jest w pięknej balowej sukience i złoto szklanych bucikach

 wszyscy na nią patrzą i cały czas cos szepcą, obgadują, podziwiają

Z kresów przybyła,

By ciał użyczyła,

Nam syna powiła,

Sił jemu sprawiła.

Doprawdy nie miła,

I jakby nieżywa;

Zimna, jak ryba.

Wredna małpa taka!

W bucikach zaczarowanych,

Królowa lalek lata!

Po tronie chce skakać.

Królowi oczy wydrapać!

Wszyscy:

Niech daje syna!

Doradcy:

Thejże drapaka.

Toż to sztuka nie byle, jaka!

Być martwym manekinem,

A powić dzieciaka!

podbija

Dzik(lis):

Nie obrażaj tej, której rączek śmierci niegodnyś.

Ja, ślubował do śmierci!

Doradcy:

Panie, teraz!

                        stuku Puku.

stuku Puku

stuku Puku!

czas, stuku Puku!

stuku…

Puku…

Król:

kompletnie mu odwaliło

nakręcał się od przedstawienia dzika na dzika

już się dość nakręcił, czekał tylko na sygnał…

odbiega dalej, „żeby go nikt nie widział”

przemienia się na uboczu w postać lisa

którego połyka, jako zawartość słoika

Lis(król):

po transformacji jest chwilę zamroczony

z dłoni osuwa mu się i nie rozbijając słoik z jego ciałem i duszą Dzika

odzyskuje orientację, zapomina o flakonie[41]

zaraz rzuca się na Dzika(lisa), z tasakiem; do gardła

Giń!

 Dzik(lis) będąc w szoku jest całkowicie bezbronny

Joasia:

 w tejże chwili, wparowuje

Aaaaaa!

 widzi, jak(król)lis dźga (lisa)dzika

Królowa:

pada na kolana

 Aaaaaa!

na ziemię osuwa się bezwłok Dzika(lisa)

Joasia wyrwawszy się Doradcą podbiega do niego

pada na kolana i płacze

 jest bardzo zła, przerażona i bardzo się boi

PANIKA! Goście podejmują ucieczkę

ktoś krzyczy

Lis(król):

zdyszany stęka nad ofiarą, gdy ta leży i dokonuje życia

Heh, heh, heh, heh…

Joasia:

To ty byłeś u nas w domu!

To ty! Dlaczego to zrobiłeś!?

rzuca się na Lisa(króla), lecz ten uderza ją w twarz i biedna ląduje koło Dzika(lisa)

Doradcy łapią Lisa(króla)

Lis(król):

Co robicie kretyni!? Natychmiast mnie uwolnić! To ja, wasz król!

TKILNW zamienia się w Króla

staje pomiędzy zebranymi i mówi, jako

Król(TKILNW):

To ja jestem królem!

Jak śmiesz?!

Straż!

Zablokować wszystkie wyjścia!

Otoczyć gości kordonem bezpieczeństwa!

Dawać mi tu lisa.

Gwardziści wykonują wszystkie polecenia

Joasia pada

 leży zwinięta przy Dziku(lisie)

Lis(król):

w niemałym szoku, jak zobaczył siebie 

krzyczy, jak opętany

To ja jestem królem!

To ja jestem królem!                                                                                                                

Joasia podnosi się, z lekka, z ziemi

rozgląda niepewnie, pół przytomna

Król(TKILNW):

Daj no ten tasaczek.

bierze od Doradcy tasak, pozostali dwaj trzymają Lisa(króla) frontalnie

Lis(król):

krzyczy, jak opętany

Jak śmiesz się za mnie podawać?!

Król(TKILNW):

Zamilcz!

Lis(król):

krzyczy, jak opętany

Straż, to jest czarna magia!

Król(TKILNW):

Ja, Król Knur!

Skazuje cię, Lisie. Na śmierć, jako karę za morderstwo tu dokonane!

Ni będzie pod Mojem dachem innego przelewu, niż tylko moje!

Joasia:

wstaje i rozpoznaje Lisa krzycząc

To on!

To on!

Zabójca mojego Tadzia!

Lis(król):

Ty psie e! E, e.

Gwardziści z Motyli tuż przed Marysią wylewają się

stając przed nią dęba, pochylają się by ją dorwać

Król(TKILNW):

dźga Lisa(króla), jednocześnie artykułując

Kogo miecz…

Lisa(król) dostaje w brzuch, poczym drugi cios prosto w pierś

 …waruje, tego miecz częstuje.

Lis(król) pada

Aresztować Joasie!

Rozkazuję, jakem Król Knur!

Zabrać i wtrącić do lochów!

Mam, co do niej inne jeszcze plany!

                                                                   Królowa:

widząc to

Co wy robicie? Zostawcie ją! Ona jest moja!

Rozkazuję wam!

podbiega do Gwardzistów, którzy mocują się z Joasią, by tą wyprowadzić

Król(TKILNW):

Każe, jako król

Jako król karzę.

Królowa:

chwyta gwardzistów za barki

próbuje ich rozsunąć, rozdzielić, rozerwać, cokolwiek(sic.!), nic!

Co jest?!

do Króla

Mężu! Co tu się dziej?!

                                                                        Doradcy:             

Czas stuku Puku

Hiena1&Hiena2:

czas na zmianę!

biorą do łapy sitar i mikrofon

jeden gra, drugi uprawia drugę, całość w konwencji podróży Nepalu

pozostałe zwieżo-grayki wtórują hienom

Król(TKILNW):

Dawać królową! Trzymać ją!

                                                                               wskazuje na Królową

idzie po buciki

Haha, głupiaś ty.

Gwardziści[42] łapią też i Królową

do publiki

Ludzie, ile wy tracicie na starcie, jak nie wiecie,

że marzenia się spełniają, że się je kontroluje,

i że zasad niestety, trzeba się nauczyć.

Haha, znów wygrywa zło.            

do siebie, ale głośno

Dzięki wam, z powrotem w grze!

Dawać mi tu ją!

Trzymać!

schyla się do stóp Królowej

Oh, jakże dobrze nam było razem,

Jak mnie brałaś..

…do siebie…

…na kolana

tarmosi tak Królową, by zmusić ją do siedzenia

Królowa się rozkłada w bezmocy

zrzuca z niej szpilki, a dopiero teraz nakłada zaczarowane buciki na jej stópki

Królowa się opiera, ale leży na ziemi

Doradcy:

Jako, że…

w tym czasie

Król(TKILNW):

w tle po cichu, do siebie wypowiada zaklęcie

Hunce hunce

Bunce Un Ce

Hunce hunce

Bunce Un Ce…

powtarza kilka razy, gdy jednocześnie głośno mówią

                                                                        Doradcy:

Królową trzymając wciąż w uściskach

              …są to płodności maximum.

Królewska dziewiczość, imperium proclamum.

Manifest takowy, owy, kolorowy.

tu wyciąga zza pazuchy, jakieś świstki, jątki[43] papieru, kolorowe pergaminy

Przewidywania konstytucyjne.

Dziedziczna dziedzina!

Królowa, dziś pocznie syna… powije jutro Jedyna!

Dziki tur, moc lędźwi wieprzowych w jej kibić spuści.

Król(TKILNW):

rzuca się na królowa, daje do parteru

dobiera się do niej i zaczyna obmacywać

Tak bardzo chciałaś magii?!

To masz!

Magicznie Ci? Cudownie?

Bosko! Męża zdradzać?

Tak bardzo chciałaś się podobać, że z czasem stałaś się lalką.

Taka piękna, tak nieskazitelna!

Sama nie wiesz, czy jesteś jeszcze kobietą?!

Wszystko sztuczne!

Cycki! Twarz! Ciało!

Nawet cipka i błona!

Jesteś dziewicą? Jesteś?

Chciałaś mieć wszystko.

I tak mała cena za pracę, jaką włożyłaś w swój wygląd [zewnętrzny]!

Wyszłaś za króla, by zaspakajać pragnienie!

Czyje, jego, swoje?

A teraz nie chcesz? Nie możesz?!

Przyjąć jego nasienia, bijącą fortuną fontanny życia!

Teraz nie masz ochoty?

Już ci się nie chce?

Królowa:

Zostaw. Puść.

Odjebało ci!

Straż!

Król(TKILNW):

Możesz się wydzierać. Oni słuchają tylko mnie!

To ja jestem ich stwórcą!

straż nie reaguje, Motyle latają bezwiednie w powietrzu

Ha, ha, ha, ha!

         niektóre, jako aktywowani stoją po kątach bez ruchu, w bezruchu

                                            ew. robią co robią, na Królową niezważając

To ja ich stworzyłem!

Królowa:

wykrzykuje

Nienawidziłeś je!?  

pytająco, coś jej świta w głowie, wściekle

Stworzyłeś, ICH?!! Ich?!

Król(TKILNW):

Milcz!

Szybko, zakneblować jej usta!

kneblują

Przytrzymajcie mi ją!

i przytrzymują

Chciałaś mieć audiencje! Chciałaś mieć prezencje?!

Chciałaś się podobać. Chciałaś coraz więcej!?

Zobaczyłaś, że jesteś warta i wystawiłaś się na sprzedaż.

No, ile za siebie wzięłaś?

Dziewico z odzysku!

Zaraz cię tu wycenimy

Zaczyna się do niej dobierać, wbrew woli królowej, lecz tę powstrzymują uściski doradców

Ocenimy i, do_cenimy.

gwałci Królową

Królestwo potrzebuje króla, a ten potrzebuje dziedzica!

Ty masz dać syna!

Doradcy i gwardziści w tle:

Dać syna

Dać syna

Dać syna

Masz dać syna

powtarzać kilka razy wtórując gwałtowi

Od teraz wszystko będzie inaczej…

Chciałaś zaczarowane buciki?

Króla całego, królestwa jego?

Syna, też!?

Chcesz?

Byleby nic nie stracić?!

Więcej. Zawsze więcej. Nigdy mniej!

To ja ci też dołożę

Tu masz ode mnie!

Gratis!

Do tych bucików.

Będziesz w nich tańczyć.

Tylko dla mnie. Jak każę. Lub pozwolę…

Doradcy w tle wtórują swoje

Jak będę chcieć?!

Tak będzie.

Chcę być zły?

Będę zły.

Też taka być chciałaś, chciałaś być zła?

Tak bardzo nie mogłaś być dobra?

To teraz masz.

Zobacz jak smakuje zło.

Masz!

Masz!

Masz!

kończy w królowej

Oh!

Tak!

Tak!

!         

Tak!

Tak!

                                                                     podnosi się z niej, poprawia

Teraz, zaczniemy wszystko od nowa!

Razem.

ubiera, doprowadza do porządku, i dumnie wychodzi

za Nim podążają gęsiego, wszyscy, jeden za drugim, jak popadnie

Królowa leży na ziemi, zwinięta w kłębek, póki ostatni nie wyjdzie i nie zostanie sama…

muzyka gra jak grała, lecz tybetański blues milknie z wysokim szarpnięciem sit’ry

Królowa lalek i zaczarowane buciki po chwili ciszy zakrywa kotara kurtyny

                                                                             Koniec.


[1] pytanie zadajemy w domyśle…

[2] Choć sztuka de facto jeszcze się nie zaczęła, to tylko epilogi.

[3] czyt. du’kat

[4] Terryfai-y de la fun – czyt. [terafai de la fan]

[5] Które są tu od początku sceny.

[6] wyjątkowo zawodnicy rozmawiają w rytm gry, której dynamika rozwleka akcję

[7] rzuca

[8] celowo jest „zrobię” zamiast „zdziałać”

[9] pamiętaj, że czasem wykrzyknik [!] to nie krzyk, ale ciekawa emocja

[10] medytacja

[11] tego w tym nawiasie nie czytamy na głos, lub inaczej, jest nieme

[12] odpowiednio, wg uznania i czucia odtwórczynię uprasza się w całej tej scenie o nieme emocje wzg. wypowiadanych kwestii przez Kroma i TKILNW

[13] jego wymowa jest soczysta

[14] w ogóle

[15] tego w tym nawiasie nie czytamy na głos, lub inaczej, jest nieme.

[16] czyt. szo

[17] tak to widać, że tylko Joasia widzi, a nawet myśli, że nie widzi, a wydało jej się, że coś tam kiedyś zobaczyła

[18] nic nie widać, tyłem jest

[19] sala bilardowa

[20] UWAGA! jako Czarne Motyle, 72szt.

[21] bez ludzi.  meble itp. są

[22] za każdym razem będzie inaczej, wpadają, szaleją, działają swoje i nie ma, co się rozwodzić, „have some fun”

[23] nie dzika

[24] nie podań, tj. pism, a współdzieleniu, pięciu asów rozdań

[25] ew. butelki

[26] do reżysera: wyobraź sobie taką sytuację, co oni tam robią na takich weselach i niech to robią, oni tj. ta służba

[27] przynosi butelkę 1L, co pięć minut, jak Król wypija, by nalać, 4 razy tak, i butelka pusta, idzie po nową

[28] nowa butelka ma 3 rozlania, kiedy następuje zdenerwowanie Króla, odebranie butelki lokajowi i kopniak

[29] lokaj przynosi jeszcze 6 butelek, otwarte; Król rozlewa po kielichu sobie i rozdaje postaciom obok, z lewej i prawej

[30] będą to powtarzać jak nakręcone, jakiś czas, ze trzy razy co najmniej

[31] zonen – synowie

[32] służba cały czas napełnia każdemu

[33] te butelki, co tam wtedy, to tu teraz będą dokańczać, nie, że skończyli tam wtedy, bo teraz jeszcze se kończą; tam wtedy to ogólnie stoi opisane

[34]ze słoika dusza skika

[35] coś w stylu Gargamela

[36] gdyby to był film, to scena XVII i XVIII przeplatały by się symultanicznie…

[37]  czyt. pytająco, sylabilizując: ty_wy_óu_rh

[38]na Dzika(lisa)

[39] mam nadzieję, że to jasne, że czasem nie napiszę wprost, a intuicyjnie czuje się ruch, lub mimikę, itp., to należy to ukazać osobą postaci bohatera, czy przestrzenią, by wydała się prawdziwszą i rzeczywistszą…

[40] liczba ich to 12, ale wbiegają miarowo, szybko na początku (3szt.), potem wolnym tempem (5szt.), wypełniając stopniowo przestrzeń (4szt.)

[41] nie przerywając akcji słój ląduje w łapach TKILNW

[42] jeśli ich brakuje, to z motyli się przeobrażają, kiedy i jak chcą

[43] jątka od -> jądra -> małe jądro -> jąderko -> punkt;  tu, małe zawiniątko, do postaci kulki

podziel się!
ukryj