Z OKNA DONU MEGO PRZYJACIELA

Mosty, domy, ulice, bruki – radością

przez łzy płaczą.

Kobiety z gorącymi udami tańczą,

z każdą z nich mógłbym mieć dzieci.

Za ścianą przyjaciel poety

grzeszne swe ciało

grzesznych swych myśli

pozbywa

jak ryba

w wodzie

Wiatr szarpie liście zielenią grające i jest słońce

ale, gdzieś z tyłu domu

samo tylko sobie powody takie stwarzając

auto, chmura, auto, auto

na pierwszym moście nic

na drugim kochankowie skłóceni

        o

                    nic,

idą i odchodzą…

Ach wiele bym dał, by zobaczyć

twe rozkoszne ciało!

i ramiona młodopolskie!

i piersi!

w sam raz!

Kobieta z dzieckiem, rowerzysta

pieszy, żebrak co skradł słońcu żar

za oknem siedzi

zza zasłony wygląda

i zerka

bajka pod jeszcze straszniejszym tytułem

tam byłem

tam byłem

zaczynam się niepokoić

za ścianą sąsiadów nie słychać

a Jego też

ni wody szeleszczącej prysznicowym szeptem

tu wiersze

i wierszem,

i pieszczę,

aż wreszcie

obwieszczę

i jeszcze:

pies,

pan w kapeluszu, co łysinę chowa;

i dwie młode panny

                                 Serwus Madonny

i krowa…

niebo błękitem zgasło,

szarością zapałało,

z okna domu mego PRZYJACIELA;

i lampy dwie

i stary znak, którego nikt nie przestrzega,

(o!) idzie kolega…

Wychodzą [tak], codziennie

ryzykując ułomnym życiem,

co to je stracą…

Pamięć Narodowa z lekka coś szwankuje.

Sumienie Narodu pod kostką brukową się snuje.

Na moście …

i to koniec,

przyszedł przyjaciel.

                                                                     KALISZ 27 V 2000 AD  

                                     ul. Śródmiejska; dom M. S.

podziel się!
pokaż
ukryj